I oto ona, moja zguba, osóbka, którą to właśnie ja mam wprowadzić. Wyprostowałem się, na twarz przywdziałem uśmiech, stopy złączyłem razem. Wyciągnąłem dokumenty dziewczyny i wszelkie inne potrzebne rzeczy z (trochę już podniszczonej) skórzanej torby, po czym wypuściłem powietrze z płuc. Już to robiłeś, Przewalski.
— Przepraszam, jestem tu nowa wiesz może do kogo powinnam teraz pójść? — zapytała, a jej brązowe włosy zafalowały, gdy podniosła głowę, aby na mnie spojrzeć. Hm, wygląda na całkiem przyjazną. Tyle dobrego.
— Dobrze trafiłaś, bo właśnie do mnie powinnaś trafić. Alexandra Sullivan, prawda? — powiedziałem, utrzymując uśmiech na swojej twarzy. — Foma Dymitr Przewalski z dru... trzeciego już rocznika. — Drobna pomyłka, ale człowiek w ogóle nie orientuje się, jak ten czas szybko leci. — I to właśnie moim zadaniem będzie ciebie oprowadzić. Może zaczniemy od rzeczy najważniejszych, a dopiero później przystąpimy do zwiedzania? Jest ciepło, więc możemy to zrobić na dworze, jeżeli chcesz... Nie potrwa to długo, muszę ci tylko przekazać kilka rzeczy, coś opowiedzieć... — zastopowałem na chwilę potok słów, który opuścił moje usta. No tak. Brawo, Przewalski, jak dziewczę ma się wypowiedzieć, kiedy cały czas gadasz? Uspokój się, ogarnij i daj dojść jej do słowa. — Ah, przepraszam, trochę za bardzo się rozgadałem... — mruknąłem, przeczesując włosy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz