Gdy rzucisz okiem na Izel po raz pierwszy, to sama przypomina takiego kolorowego, niepozornego owada, co lata i chowa się w trawie. Fioletowe włosy sięgające do połowy ud, bo nie ma serca ich krócej ściąć, ale też irytuje ją dłuższa długość. W zależności od światła zza okrągłych okularów spoglądają na ciebie z ciekawością szare, bądź niebiesko-fioletowe tęczówki. Dawniej niezdrowa, poszarzała cera obecnie odzyskuje powoli kolory i jest naznaczona piegami, głównie na nosie dziewczyny. Przez niepewny uśmiech i spokojny charakter wydaje się być cichutką oraz nieśmiałą osobą. Taki robaczek, który nie jest w stanie ci w jakikolwiek zagrozić. Dopiero, gdy wkroczysz na zakazany teren, zaczniesz się kulić pod wzrokiem ciskającym gromy i zrozumiesz, że malutki robaczek nie jest tak do końca niegroźny.
Zawsze można dostrzec w jej ubiorze jakiegoś owada, to spinka z motylem we włosach, to naszyjnik z ważką, to biedronki na koszuli. Włosy związane w niskiego, luźnego koka. Wiecznie zakłada sweterki, zwłaszcza jej ulubionym jest granatowy z sierpem księżyca na plecach.
Izel jest osobą, która wtapia się w tło i w sumie nie zauważysz jej istnienia, dopóki na nią nie wpadniesz. To trochę taka panikara, chowająca się zaraz za ścianą albo na lampie, bądź żyrandolu [to nie jest żart], gdy ją przestraszysz. Pomimo tych wszystkich elementów, przez które ludzie uważają ją za ciapowatą myszkę, to Izel umie tupnąć nogą, a jej rozzłoszczone spojrzenie przywodzi na myśl burzę, przez co masz ochotę zniknąć z pola jej widzenia. Taki mały, dobry duszek, który cichaczem pomaga innym, podrzuca miłe upominki dla uśmiechu, a potem idzie pstrykać zdjęcia owadom i udaje, że nic nie zrobiła. Najchętniej to by ze wszystkimi się zaprzyjaźniła, ale ma w sobie zbyt mało śmiałości, żeby cokolwiek zrobić czy powiedzieć, więc uśmiecha się delikatnie, starając się okazać innym jak najwięcej sympatii. W wolnych chwilach robi za obrońce wszelakich robaków i przewraca oczami, gdy jakaś rozwrzeszczana panna macha gazetą, sprayem lub obcasem, żeby zabić niewinne stworzenie, zaraz chowając prawdziwą ofiarę tego zdarzenia w dłoniach i wypuszcza na wolność w bezpiecznym miejscu.
W chłodny, zimowy dzień niemowlę zostało podrzucone na próg domu dziecka z karteczką "Nazywa się Izel" i przebywało tam przez większość swego dzieciństwa, czekając na zbawienie, obserwując owady i nie bardzo garnąc do towarzystwa innych rówieśników. Pewnego dnia pewna miła pani postanowiła ją zaadoptować wraz z jeszcze jednym dzieckiem, pomimo tego że miała własną gromadkę potomstwa. Dziewczynka nie narzekała, choć na początku trudno szło jej się przyzwyczaić do tego, że jej rodzina rozrosła się do piątki rodzeństwa i dwóch rodziców plus ogromnej liczby kuzynostwa, ale jest szczęśliwa. [To tak w skróconej wersji].
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz