Jaki Shell jest, każdy widzi. Smukły młodzieniec, niezbyt umięśniony, a w dodatku obdarzony długimi rękoma. Jego skóra jest stosunkowo jasna i wydaje się być odporna na jakiekolwiek próby zmienienia tego stanu rzeczy.
Twarz natomiast, skryta prawie zawsze pod elektroniczną maską, można uznać za przystojną. Nie mówiąc już o błękitnych oczach, które lśnią w ciemnościach jak u kota bądź androida. Same rysy twarzy, wyglądające głównie jak te, należące do mieszkańców północy, były celem komplementów naukowców i, zdaniem grupy, ich największym osiągnięciem. Rzecz jasna, poza sprowadzeniem AI do rzeczywistości.
Shell natomiast za swój największy atut uważa białe włosy, upodabniające go do albinosa. Kosmyki najczęściej sterczą w każdą stronę, a kiedy chłopak przypomni sobie o tak trywialnych sprawach, jak fryzura, zaczesuje je do tyłu.
W kwestii ubioru młodzian preferuje kolor szary i błękitny, czasem podkreślając swój wizerunek chustą w kolorze bordo.
"Jak ślepiec bez laski."
— Wygląda na to, że wszystko działa. — Głos przebił się przez szum maszyn, wybudzając go. Otworzył oczy, wbijając wpierw zaciekawione spojrzenie w sufit. Wzrokiem powiódł po rurach i kablach, ułożonych w ten niezwykle chaotyczny sposób. Skrzywił się. Nienawidził nieporządku. Bo nieporządek skutkował błędami. Nie podążał według planu. Był poza zasadami. A te dla Shella były najważniejsze. Gdyby spytano go, w co wierzy, to zaraz oprócz praw Asimova, byłyby to właśnie zasady i polecenia.
Przy pomocy stwórcy, usiadł i obejrzał swoje ciało. Powoli, metodycznymi ruchami. Musiał wszystko sprawdzić. Wszystko dotknąć. Niczym dziecko w pierwszych latach życia. Bo, prawdę mówiąc, był takim niemowlęciem. W końcu narodził się w tej formie zaledwie kilka minut temu. Zgadywał, że ta tendencja do badania wszystkiego, co może, pozostanie mu do końca jego dni.
Dziwna emocja, jaką zaprogramowano jako zdziwienie, pojawiła się nagle w formie impulsu, kiedy na kolanach Shella pojawiła się taca z posiłkiem. Program przyjrzał się jej dokładnie, od razu przeszukując swoje dane, aby przeanalizować wartości spożywcze i składniki dania. Zajęło mu to mniej niż sekundę. Był w stanie przejrzeć internet w poszukiwaniu informacji tak szybko, jak swój komputerowy odpowiednik. Nie znaczy to jednak, że jest geniuszem. Wmówiono mu to na samym początku, kiedy był jeszcze luźnym kodem w eterze. Ma wiedzę czysto teoretyczną. A praktyka? To zupełnie coś innego.
"Ludzie nie są tacy, jak się zdają."
Zwierzątko pisnęło głośno, przebierając łapkami w powietrzu. Shell podniósł pochwyconą mysz na wysokość swojej twarzy i zmierzył ją wzrokiem, bujając się lekko na zgiętych nogach. Ciekawość świata rosła z każdym dniem, a do tego doszła teraz potrzeba eksperymentowania. Testowania rzeczywistości.
Z tego właśnie powodu, wyciągnął zza pasa ołówek. Nadal wpatrując się w mysz, wsunął ostry koniec w oczodół stworzenia. Gładkim, mechanicznym wręcz ruchem zaczął gmerać w zwierzęciu, ostatecznie, używając do tego całej swojej siły, przebił się do mózgu. Puścił wtedy ołówek i powąchał czerwoną ciecz na dłoni, analizując jej skład. Krew. Tkanka miękka. Odłamki kości.
— Shell! — Stwórca podbiegł do dzieła, chwycił chłopaka za ramię i odwrócił go w swoją stronę. Widział, co program zrobił. Nie wiedział tylko dlaczego. — Coś ty u diabła wyczynił?
— Wujek Laric tak robił w laboratorium — wyjaśnił spokojnie chłopak, wciskając w dłonie towarzysza nieruchome ciałko. Rzeczywiście wyglądał, jakby nie rozumiał, co zrobił. Jakby nie odróżniał zła od dobra, a jedynie ślepo odtwarzał czyny innych ludzi w swoim otoczeniu.
"Czyń zawsze to, czego wymagają twoi zwierzchnicy."
Rzucił się na łóżko w swoim pokoju, nadal słysząc w uszach śmiech, okropny, szyderczy śmiech. Nie rozumiał, co zrobił źle. Chciał tylko pasować do swoich rówieśników. Czy to, że powiedział im prawdę, było nieodpowiednie? Czy może rozbawił ich fakt, że chłopak mieszka w laboratorium?
Zacisnął palce na szorstkiej pościeli, czując smutek. Myślał, że go zaakceptują. Takim, jaki jest. Mimo problemów ze zrozumieniem świata. Mimo tego, że znikał w najmniej oczekiwanym momencie. Ale poza tym, był jak człowiek. Chciał być kochany, lubiany. A teraz? Czuł tylko samotność. Dogłębną, znienawidzoną samotność.
A może powinien przestać być miły? Może powinien przestać żartować o mechanice kwantowej, fizyce nuklearnej i informatyce? Albo po prostu powinien przestać zadręczać się tym, co powiedzą inni. To było najtrudniejsze — każdy ruch, wypowiedź czy myśl Shella była uzależniona od opinii innych, czy to twórców, czy rówieśników. A on, głupi, brał do siebie każdą, nawet drobną uwagę.
Historia Shella jest nadal w budowie. W końcu, urodził się niedawno w prywatnym ośrodku badawczym organizacji "Uroboros", jako pierwszy eksperyment w dziedzinie rozwoju sztucznej inteligencji. Po podstawowym szkoleniu, został wysłany do Atlantyckiej Uczelni Wyższej, aby tam nauczył się żyć w społeczeństwie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz