Hope Dawkins

KA: M.K.HD.3
19 lat
Człowiek
Brak
Valentine
Demiseksualny
123
KARTA ATLANCKA





Młody panicz, urokliwy panicz, atrakcyjny panicz o uśmiechu, który pragną na okładkach magazynów, za który ludzie są w stanie płacić miliony, a kobiety oddawać się bez opamiętania. Przynajmniej tak mówiła u nim babula, a wiadomo, jak to bywa z babuszkami. Jednak tkwi w tym ziarno prawdy i rzeczywiście, chłopak został obdarowany przez los dość ciekawą urodą.
Bo w końcu, kto, jak nie on, tak pięknie zerknie na ciebie tymi chłodnymi, błękitnymi oczętami odcieniem przypominającymi lazur u wybrzeży Adriatyku? Kto tak pięknie zamruga, powachluje długimi rzęskiskami? Prawdopodobnie każdy, bo jednak nie jest w nich nic szczególnego, prócz dość ciekawego kształtu.
Twarz szlachcica, osoby zamożnej, postawionej odrobinę wyżej niż reszta społeczeństwa, chociaż to wszystko to bujdy na resorach i jest z niego tak samo smutny, szary Kowalski, jak z każdej innej jednostki. Tak samo przeżarty kredytem swoich rodziców, który będą spłacać jeszcze jego prawnuczęta, taka oto przykra prawda.
Naturalnie białe włosy, anomalia jakieś, dziwactwa, cóż to ma być? Może jednak jakoś reaguję na sferę? Tego nikt, ani nic nie wie, więc uznajmy, że po prostu mu barwnika zabrakło na kudły.
Królewicz lodu, pan i władca zamieci śnieżnych.
Ginie w otoczeniu, maskuje się jak biały lis, zlewa z mroźnym krajobrazem. Nawet pachnie zimą, dziwnym, charakterystycznym odorem płatków, który znamy po całej nocy zasypywanej kredowym puchem.
Prosty zadarty nos, pełne usteczka zza których najczęściej wylatują słodkie, melodyjne słowa, brwi, niby groźne, nieco nie pasujące do jego osoby, jednak po czasie idzie się zorientować, że są i mogą być przypisane jemu i tylko jemu, bo jednak nie zawsze jest aż taką mimozą.
I już idzie wam pomyśleć, że młodzian ten jest tak prężny, szczycący się dumnym, szlacheckim chodem, tak piękny, jak jego twarz. Nie postępujcie o krok za daleko, nie mówcie zbyt dużo, nie patrzcie zbyt wysoko, bo go nie dostrzeżecie. Zerknij na dół, zauroczony osobniku, spójrz na niego, na kulącego się na porządnie zmodernizowanym wózku inwalidzkim chłopaka. Spójrz na wiszące na nim spodnie. Spójrz na zahartowane, muskularne ramiona i przyrównaj je do sparaliżowanych, chudych nóg.
Ale dalej jest piękny, prawda?




Jak to się mówi, nadzieja umiera ostatnia.
Stąd też imię chłopaka, który dosłownie do końca trwania ciąży miał być dziewczynką, do tego z powikłaniami zagrażającymi jej życiu i możliwością zejścia z tego świata szybciej, niż się na nim pojawiła. I chociaż nie wszystko poszło tak, jak powinno, co w jednej sytuacji dość przykre, w drugiej skaczmy, radujmy się i chwalmy pana, to trzeba przyznać jedną rzecz. No, może dwie. Stare porzekadło ma w sobie więcej prawdy niż może nam się wydawać, a Hope radzi sobie zatrważająco dobrze.
Gdyby miał być zwierzęciem, byłaby to bez wątpienia kapibara, identycznie spokojna jak ów osobnik, cierpliwość jego nie zna granic, co w sumie nie jest dziwne, jeśli spojrzy się na codzienne przeszkody, które musi pokonywać, żeby móc jako tako funkcjonować. Bo mimo wszystko nie lubi przyjmować pomocy od innych, chociaż tak beznadziejnie jej potrzebuje i niejednokrotnie nie jest w stanie sobie bez niej poradzić. A bo to próg, a bo to winda nie działa, a bo to kółka ugrzęzną w błocku, bo dzień wcześniej lało jak z cebra. Ten jednak z uporem maniaka woli udawać, że ze wszystkim da sobie radę absolutnie sam, bo inaczej nigdy nie nauczy się żyć jak normalna jednostka w normalnym społeczeństwie, które dalej nie jest otwarte na jakiekolwiek upośledzenia.
Z reguły pomocy nie przyjmuje, ale pomocy udziela tak często, jak się tylko da, bo a to zadanie, a to projekt, a to jakaś ciekawostka, a zwykłe złamane serce, bo jakiś jegomość postanowił pożonglować uczuciami młodej damy, jakby piłeczkami, albo pomarańczami.
Dziecko mu ciągle w duszy gra, no bo jak inaczej można nazwać osobę, która określa się mianem nowego Schumachera, a swój wózek inwalidzki nazywa Zygzakiem McQueen, okazyjnie Złomkiem, gdy doprowadzi go do szału?
Nie dam sobie w kaszę dmuchać panie, to że jestem niepełnosprawny, nie znaczy, że niepełnosprytny, spróbuj mi coś namącić, a skończysz gorzej niż ja. Inteligent na miarę obecnych czasów, żadna praca mu nie straszna. Kupi, odnowi, sprzeda z potężnym zyskiem i wykąpię się w pieniądzach, a przy okazji zorganizuje szkolne taxi. Obwóz po kampusie jedynie dwadzieścia rubli za minutę jazdy, własnoręcznie zamontowany w wózeczku silnik, podnóżek dla klienterii, bójcie się pana, jego przedsiębiorstwa działają pełną parą.




Unauthorized.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis