Mihno Tier

KA: M.K.MT.3
19 lat
Przewodnik żywiołu powietrza
Brak
Aleraja
Heteroseksualny
123
KARTA ATLANCKA





Chusta na czole, lisi, wręcz firmowy uśmiech i luźne, zdobione koszule z wiązaniami przy dekolcie. Szarawary i bose stopy, bądź wciśnięte w wysokie kozaki. Większość potomków dawnych piratów nie ubiera się w ten sposób, stosują się do nowych trendów, jednak nie Mihno. Tego młodzieńca podniebne rozboje kształtowały, kształtują i kształtować będą. Plus nie można zaprzeczyć, że ten styl niezwykle do niego pasuje. Luźne ciuchy na dobrze wyrzeźbionym, aczkolwiek szczupłym ciele, wyglądają dobrze. Nawet bardzo dobrze. Szajbusowaty wyraz twarzy, wiecznie rozwiany, brązowy włos i krzaczaste brwi, które stanowią podstawę dla jego mimiki. Fundament, razem z oczami, radosnymi, równie dzikimi co cały chłopak.
Ciemniejsza karnacja, skóra pokryta tatuażami i runami wykonywanymi od najmłodszych lat, bo tak każe tradycja, a tradycjonalistami są strasznymi. Miodowe, ciepłe poliki, jeszcze niewyrobione sińce pod oczami i pełno wszelakich blizn.
Lubujący się w przyozdabianiu biżuterią, czy to naszyjniki, kolczyki, czy pierścionki. Bransolety, spinki do mankietów, broszki. Istna kula dyskotekowa, gorzej z nim niż z Romami.




— Ahoj kamracie! Cóż sprowadziło was, towarzyszu broni w me skromne progi? Wyprawa po największe skarby tego świata? Ja żem przecież bogaty, ażeby cię kule pobiły, o czym ty mi teraz język prujesz, szczurze lądowy? Prawić ci przychodzi o wiedzy, a żem przecież młodzian zdolny, na co mi te wyższe wykształcenia? Praca? Ja rąk plugawić czym innym, jak targanie sterów nie mam zamiaru! Za jakiego naparstka mnie bierzesz? Uznajesz, że zostawię moją ukochaną Annabelle tylko dla starganych ksiąg, gargantuicznej gawiedzi o łącznej masie móżdżków równej ciężarowi trzech Gulickich Sardyn? A kto by chciał pchać się w te niepokorne tereny, gdy wylegiwać nogi może na burcie, łapiąc wiatr we włosy?!
— Mihno Tier! Do cholery jasnej, bachorze przebrzydły, jak ci ojciec prawi o tym, że się do szkoły wybierasz, to się do szkoły wybierasz i nie ma ale, a teraz poszedł do pokoju i spakował się, bo jeszcze raz zobaczę, że kładziesz te kulasy na sterze, albo nazywasz naszą Annabelle twoją, to nigdy więcej stopy na okręcie nie postawisz! — Wrzask matki skutecznie wypłoszył rozbrykanego młodzieńca do jego pokoju. Ojciec przewrócił oczami, przejął ster i nie czekając dłużej, począł majstrować przy latającym statku. Kierunek AWU. — Niepokorny chłopaczyna, nie ma co, na co ty go wychowałeś, Romir.
— Na najbardziej zuchwałego, charakternego i charyzmatycznego wilka podniebnego dzisiejszych czasów.




Niech mnie kule biją! Zjeżdżaj mi z oczu, szczurze lądowy, nim pożałujesz swego pytania.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis