czwartek, 3 maja 2018

Zapadnijmy się wszyscy pod ziemię [2]

— Nie, jeszcze nie, niestety. Nie było się, kiedy za to zabrać, ale dziękuję, że pytasz — powiedział, uśmiechając się miło. No, nie było tragedii, może chłopak już przyzwyczaił się do mojej wiecznej niezręczności. — A u ciebie? Co słychać? Nie wolałabyś usiąść na czymś, co jest wygodniejsze, niż podłoga, plecy cię nie bolą? No i jak ci wakacje tam minęły, co? — spytał, zerkając na książkę, która trzymałam w ręku. Podniosłam ją, pokazując mu okładkę.
— Sama nie wiem, co to, przykuło moją uwagę, jak przechodziłam, więc sięgnęłam, by przejrzeć, ale jakoś mnie wciągnęło, dlatego tu siedziałam na ziemi. Nie, plecy mnie na szczęście jeszcze nie bolą, choć w sumie racja, nie powinnam tak siedzieć, potem będę tego żałować, jak będę starsza. — Odłożyłam książkę na półkę, po czym poprawiłam ręką włosy. — Wakacje dobrze mi minęły, jak zawsze, kiedy wracam do rodziny, dziękuję. — Zamyśliłam się, przypominając sobie smak herbaty cioci, jedynej w swoim rodzaju i szum strumyka w ogrodzie. Tak, zdecydowanie mi ich tu brakowało. Dobrze, że mogłam wracać do domu na wakacje. — Jak widzisz, przywiozłam nawet małą pamiątkę — dodałam, przekręcając głowę, by pokazać dwa kolorowe pasemka. — A tobie? Odpocząłeś chociaż trochę? Bo chociaż na razie nie mam nic zadane, to pewnie od przyszłego tygodnia nauczyciele już będą nas katowali pracami i kartkówkami. — Westchnęłam. — Wakacje mogłyby być dłuższe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis