— Spokojnie, przecież nic się nie stało. — Uśmiechnąłem się krzywo na te słowa, jednak się nie odezwałem. — Nic mi nie jest, nie muszę biegać do pielęgniarza, bałabym się, że po drodze sam coś sobie zrobisz i razem tam wylądujemy. — Mimowolnie zaśmiałem się razem z brunetką. Jakby nie patrzeć miała racje, przecież nie od dziś wiadomo, że dla mnie przejście przez korytarz bez zrobienia sobie krzywdy to dość spore wyzwanie.
— Słuszna uwaga — powiedziałem z rozbawieniem i podrapałem się po głowie, wzdychając cicho.
— Mam nadzieję, że mi nie będziesz robił zdjęć, bo z zakrwawionym nosem raczej najlepiej nie wyjdę, ale jak chcesz możemy wyjść na chwilę, skorzystać z chwili słońca. W lesie na pewno znajdziemy coś ładnego. — Spojrzałem na aparat, dopiero sobie przypominając, że wziąłem go ze sobą, a kiedy wróciłem wzrokiem do Sofii, ta już zakładała buty gotowa do wyjścia, a z jej nosa na szczęście przestała lecieć krew. — Chodź, będzie fajnie.
Przyjrzałem się uważniej dziewczynie, po czym uśmiechnąłem się delikatnie.
— Jasne. Tylko jak będzie ci słabo, to mów. I nawet z zakrwawionym nosem i kaczkowatym głosem wyglądasz uroczo, chociaż nie wiem, czy powinienem to mówić — zaśmiałem się nerwowo, spuszczając wzrok, chowając aparat do kieszeni i otworzyłem szerzej drzwi, tym razem nikogo nie krzywdząc, żeby przepuścić Sofię. — W kierunku altanki, prawda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz