Nastoletni bunt Wandy Przewalskiej zdecydowanie przybył z dosyć dużym opóźnieniem.
Ale przybył.
Z podwojoną, może potrojoną siłą.
I przysięgam, miałem już dosyć.
— Nie, Wanda, do cholery, nie pójdziesz ze mną, Dexterem i Jamesem na jednego, nosz — warknąłem, podnosząc się z łóżka i piorunując dziewczynę chłodnym spojrzeniem. — Po pierwsze, jesteś moją siostrą, kto normalny zabiera młodszą siostrę na libacje alkoholowe... — Dziewczyna już otwierała usta, by dodać swoje kilka rubli, ale zdążyłem podnieść palec, syknąć i wyprostować się trochę bardziej. — Po drugie, to nic fajnego rzygać i budzić się rano z bólem głowy. — I co z tego, że wszyscy jak pili, tak piją. — A mogę się założyć, że ciebie będzie boleć jeszcze bardziej ode mnie. Po trzecie, do cholery, trzeba było organizować się szybciej dzieciaku, a nie teraz jęczeć, że masz osiemnaście lat, panno dorosła, a ja w wieku szesnastu wróciłem do domu porządnie schlany, błagam. Nie ja wybieram ci towarzystwo, na przyszłość orientuj się trochę szybciej, dobra rada od starszego brata, zaufaj — dokończyłem, po czym westchnąłem ciężko i postawiłem stopy w kolorowych skarpetkach na podłodze. — Ah, no i na koniec, ja przepraszam bardzo, ale czy ty chcesz złamać prawo? Córka ministra? Od kiedy jesteś taka niegrzeczna, co?
Oj, doskonale znałem te iskry w zielonych oczach, tak podobnych do moich, ba, wręcz identycznych, więc po prostu posłałem dziewczynie fałszywie ciepły uśmiech.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz