czwartek, 3 maja 2018

Krwawe spotkanie [4]

— Jasne. Tylko jak będzie ci słabo, to mów. I nawet z zakrwawionym nosem i kaczkowatym głosem wyglądasz uroczo, chociaż nie wiem, czy powinienem to mówić — zaśmiał się, po czym szybko spuścił wzrok, a twarz oblał rumieniec. Moją zresztą też, więc szybko wstałam i złapałam jeszcze przed wyjściem paczkę herbatników. Uśmiechnęłam się, gdy otworzył przede mną drzwi, podziękowałam i jakoś udało nam się wyjść bez większych wypadków. — W kierunku altanki, prawda?
— No a jak — odparłam, poszerzając uśmiech. Złapałam Yeva pod rękę, przy okazji szturchając go w bok i przyspieszyłam kroku, pragnąc już jak najszybciej znaleźć się na dworze. Gdy w końcu wyszliśmy, odetchnęłam, głęboko wdychając świeże powietrze. Przystanęłam na chwilę, spoglądając na niebo, ale na szczęście nie było żadnych chmur. Była tak ładna pogoda, że aż dziwne jakby nie było nikogo w altance. — W sumie, jak ci minęły wakacje? Bo w końcu chyba nie mieliśmy szansy o tym pogadać. — Całe krwawe zamieszanie całkowicie odwróciło uwagę od rozmówek. Ręką, w której trzymałam biszkopty, dotknęłam nosa, ale już prawie nie bolał. Może nawet siniak będzie mały i nie będę wyglądała jak klaun. Westchnęłam, kątem oka przyglądając się profilowi chłopaka. Rude włosy lekko opadające na złote czoło, smukły nos z drobną blizną i masa piegów. W innych słowach, jesień przelana na twarz chłopaka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis