— W takim razie zapraszam za mną — mruknęła, odwracając się na pięcie z niebywałą gracją i ruszając w kierunku prawdopodobnie akademika. Szybkie spojrzenie na papiery trzymane w dłoni, a później zielonkawe tęczówki padły na mnie. Jakby chciała się upewnić, że na pewno idę. Uniosłem kąciki ust, że tak, idę, spokojnie i nie zamierzam się na razie zgubić. — Budynek, do którego zmierzamy, to akademik, tam za nami na lewo to główny gmach, prawo biblioteka, tam w oddali, też na lewo możesz zobaczyć blok mieszkalny, również znany jako piekielna instytucja, tam żyją i funkcjonują nauczyciele. Podobno powietrze zawiera więcej promili niż krew Mińska po całonocnym opierdalaniu się z Nibyłowskim i Remusem. To jest dyrektor, konus od wróżbiarstwa i ćpun z artystycznych, kolejno odlicz. Właśnie, póki jeszcze mam po drodze, dostaniesz superduper wypaśny, wypierdolony w kosmos tablecik znany jako kurwa... Przepraszam, kuralet. Będziesz tam miał wszystkie potrzebne informacje, poradniki, cząstki podręczników, plany lekcji i mapki, a jak się postarasz i ładnie poprosisz, to od Oakleya dostaniesz cynk do naszej wspólnej, skrzętnie ukrytej przed radą pedagogiczną sieci, takie media społecznościowe, coś na kształt Twittera, znasz chyba, nie? No, masz nawet zaszczyt wybrać sobie kolorek sprzętu. Czarny, biały, kremowy, kolorowy, niebieski, różowe chyba też zostały. To jak?
Dziewczyna nawijała jak katarynka, a ja w tym całym zamieszaniu starałem się wyłapywać najważniejsze informacje. Dodatkowo ten mało formalny ton, jakim mówiła. Zazwyczaj wszyscy starali się mówić ładnie i pięknie, ale to cudaczne dziewczę najwyraźniej nie trzymało się tego schematu. Ciekawa osoba, nie powiem. Skwitowałem to wszystko krótkim parsknięciem śmiechem, machając delikatnie głową.
— Wezmę niebieski — odparłem, poprawiając pasek torby na ramieniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz