Przejrzałam się jeszcze raz w lustrze, oglądając nową fryzurę. Wśród orzechowych loków (które mimo regularnego przycinanie końcówek były coraz dłuższe, musiałam pomyśleć o ścięciu) widniały dwa pasemka o odmiennych kolorach; jedno złote, drugie rude. Wybijały się, a jednocześnie jakoś pasowały. Był to pomysł cioci Zilki, która widząc, że wróciwszy do domu, tym samym do wspomnień, zmarniałam, zaproponowała to jako wypełnienie pustek. Co prawda dwa pasemka nie były tym samym co starsze siostry, ale jednak dawały mi nadzieję, której ostatnio brakowało.
Brat kontynuował swoje fochy, z tym że szło to coraz dalej, bo już nie tylko odmawiał wyższego kształcenia się i wyjechania na uczelnię, ale teraz jeszcze wyprowadził się do dziewczyny. Wszyscy w rodzinie próbowali przyprowadzić go rozsądku, ale nikomu się jeszcze nie udało.
Potarłam palcami zamazaną długopisem rękę i odwróciłam się w stronę drzwi, by je otworzyć, lecz zanim zdążyłam wyciągnąć dłoń, drewniany potwór służący tylko pokojowym celom poleciał w moją stronę, uderzając mnie w nos. Odskoczyłam, sięgając ręką do nosa, z którego zaczęła lecieć krew, tymczasem zza drzwi wyszedł rudy chłopak, który gdy tylko mnie zobaczył, zakrył ręką usta i podbiegł do mnie.
— O, hej, Yev, właśnie szłam cię szukać — powiedziałam, sięgając po jedną z chusteczek leżących na stoliku nocnym. — Jak ci minęły wakacje?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz