Ten charakterystyczny dla niej rytm nadawany przez palce, a raczej paznokcie uderzające o blat, uśmiech, tak blado majaczący na twarzy i dziwny błysk w zielonym oku, z którym jeszcze jak dotąd się nie spotkałem. A wszystko było coraz cięższe, w szczególności moje sumienie.
Mimo wszystko wbiłem wzrok w bujające się namiętnie nogi i nie miałem ochoty zerkać dalej na kobietę, nie bacząc na jej odpowiedź, bo mimo wszystko nie spodziewałem się niczego pozytywnego, wręcz przeciwnie. Ja na jej miejscu już dawno sprzedałbym samemu sobie potężnego liścia, kosę w brzuch, czy po prostu zafundował niezbyt ciekawe komentarze odnośnie mojej osobowości.
— Nivan — powiedziała tak nietypowo dla innych, typowo dla niej samej. Mimowolnie zadrżałem, jednak dalej nie odważyłem się unieść spojrzenia. — Wybaczone. Serio. Prawdopodobnie już dawno. — Dopiero wtedy na nią zerknąłem i tak, jak na rasową oszołomkę, która ma siano w głowie. Nie wiedziałem, co bardziej określało Przewalską, naiwność, odwaga, głupota, czy dobroć, a może wszystko razem wymieszane w jakichś tam proporcjach. Jedno było pewne, prawdopodobnie nikt inny nie postąpiłby w ten sposób. — Nie będę gadać, że ciebie rozumiem i tak dalej, bo raczej ciężko mi postawić się na twoim miejscu, ale... Dziękuję — dodała nagle, uśmiechając się szerzej. — Naprawdę dziękuję i doceniam, że tu przyszedłeś.
Ściągnąłem brwi, ale sam za chwilę wygiąłem usta w radosnym grymasie, co prawda nie tak mocno, jak dziewczyna, ale jednak.
— Chyba nigdy cię nie zrozumiem — rzuciłem cicho, z wymuszonym śmiechem. — Dlaczego? Dlaczego tak łatwo ci to przychodzi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz