Nawet nie chciałem patrzeć na chłopaka, na jego wszystkie reakcje na słowa kobiety, która nie szczędziła sobie ostrego języka i z radością wbijała mi kolejne szpile. W sumie mnie samego nawet to bawiło, przecież darcie kotów mieliśmy już wkodowane, a i tak kochałem Renulę całym serduchem.
— Lewa — mruknął chłopak w odpowiedzi, bawiąc się palcami i kuląc nieco bardziej, jakby koniecznie chcąc zniknąć nam z pola widzenia, zniknąć i nie przeszkadzać, chociaż tego nie robił. — Przy kostce. No.
Renee pokiwała głową, bez oporów ukucnęła przy chłopaczku i podciągnęła mu nogawkę, dokładnie tak, jak ja.
— Mów, jak zaboli — rzuciła dziewczyna, raczej doskonale zdając sobie sprawę z tego, że chłopak może nam nieźle zaskowyczeć. Sam usadowiłem się na krześle przy zawalonym papierami biurku i założyłem nogę na nogę, odciągając mokre kosmyki z czoła. — Zmywasz i ścierasz potem — powiedziała wręcz natychmiastowo, nawet na mnie nie zerkając. Pokiwałem głową, prychając pod nosem.
Coś tam syknął, coś tam burknął, ścisnął paluszki, ale poza tym obeszło się bez płaczu.
Kobieta macała, odchylała głowę, marszczyła te swoje męskie rysy twarzy.
— Jak bardzo bym nie chciała powiedzieć, że coś pierdolnęło i to ostro, zrobić za bohatera narodów i tak dalej i tak dalej, to ja tutaj nic nie czuję — mruknęła beznamiętnie, coś tam poczarowała i otrzepała dłonie. Aż iskierki poleciały. — Obaj jesteście w chuj lekkomyślni, kochanieńcy. Gdzie rozgrzewka? Gdzie stabilizator? — Spojrzała znacząco na Przewalskiego. — A ty, idioto, miałeś się nawadniać, a nie moczyć w deszczu. Jak nie będziecie chorzy, to aż wam przyklaszczę. Maścidła rozgrzewające, noga w stabilizatorek i leki przeciwbólowe, a Niva pijemy dzisiaj cztery litry, a nie dwa, za płacz i za bieganie. Nie patrz tak na mnie, jesteś nieodpowiedzialny, to teraz masz. Maść tygrysia, czy jak ona miała i możesz jeszcze łyknąć wywar z czarnutki, Foma. — Zrzuciła moją nogę z kolana i stanęła między moimi udami, biorąc za chwilę moją twarz w dłonie, odgarniając włosy i dokładniej mi się przyglądając. Starła mi jakiś paproch z nosa. — Też mógłbyś wreszcie przestać zachowywać się jak jakiś furiat, przecież wiesz, że nie wyjdzie ci to na dobre, Oakley.
— Powiedział, że lepiej by było, gdybym zniknął. — Kobieta drgnęła.
— Dziwisz mu się? Weź dzisiaj jeszcze coś na uspokojenie, masz rozbiegany wzrok. — Odwróciła się do Przewalskiego. — Możesz skoczyć jeszcze do pielęgniarza albo do tej dziewczyny z czwartego roku, taka brunetka, no pewnie wiesz, która, ona się lepiej zna na takich przypadkach, ja jestem od ran ciętych, pamiętam, jak raz musiałam przyszyć Gabe'owi palca, bo grał w tę zjebaną wyliczankę z nożem.
Przewróciłem oczami, bo wiedźma zdecydowanie dostała korby.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz