Nie miałam apetytu. Przed zaledwie dwoma minutami wygrzebałam z mojego jedzenia włos, który raczej nie należał do mnie. Ani kolor, ani długość nie pasowały. Zaburczało mi w brzuchu, ale w dalszym ciągu jedynie grzebałam widelcem w talerzu. Będę musiała zdobyć coś innego lub skorzystać z moich ubogich zapasów wafli ryżowych. Te od zdecydowanie zbyt długiego czasu były na wyczerpaniu, jednak nie mogłam nic na to zaradzić. Odkręciłam butelkę z wodą i wzięłam łyka. Smakowała zupełnie zwyczajnie, a fakt, iż jeszcze przed momentem była zamknięta, był bardzo pokrzepiający. Niczyje włosy nie miały prawa się do niej dostać, więc mogłam się z niej napić, nie ryzykując. Rozważyłam ponowne podejście do bufetu po bułkę, ale zrezygnowałam. Zapewne nikt by się nie zlitował nad głodną kotołaczką.
Z rozmyślań wyrwał mnie czyjś głos:
— To miejsce jest zajęte?
Zerknęłam na osobę, która stanęła nade mną. Zazwyczaj w stołówce nikt nie zawracał mi głowy, nigdy nawet nie miałam stałej paczki, z którą siadałam. Byłam na to zbyt obojętna dla otoczenia. Owszem, czasem zdarzało mi się jeść z kimś przy jednym stoliku. Moje współlokatorki od czasu do czasu dotrzymywały mi towarzystwa, a kilka innych uczniów sporadycznie do mnie dołączało.
— Yhm... — zająknęłam się. — Jasne, siadaj.
Wbiłam wzrok w osobę, która zajmowała miejsce naprzeciwko mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz