wtorek, 27 marca 2018

Owadzia Heidi Klum [11]

Znowu ta torba, widocznie nieodłączna część ekwipunku dziewczyny, rzecz, z która najwyraźniej nie miała ochoty zbyt szybko się rozstawać. Znowu te szczupłe paluszki wypijające o nią miarowy rytm, prosty, miły.
— Pomyślmy. Wszyscy arachnofobicy prawdopodobnie mnie nienawidzą, dyrektorowi prawdopodobnie zapadnę w pamięci jako ta w pajęczej pelerynie, która bredziła o jakimś ogromnym srebrnym żuku i motylach… Tak, wiem. Niezłą opinię sobie wyrabiam — odparła ze śmiechem na ustach i kosmykiem na środku twarzy, bo chrabąszcz w najlepsze wił sobie gniazdko z jej włosów. — I... I w sumie tyle. Niebo jest czyste. — Ściągnąłem brwi na jej słowa, udając, że nie zabrzmiało to dziwnie. Wszystko było dziwne. Ona też. Czego się niby spodziewałem? Nie mam zielonego pojęcia. — Chociaż ta swego rodzaju sielanka pewnie mi zbrzydnie prędzej czy później. — Jej monolog był zatrważająco długi i wyczerpujący w porównaniu do mojego, pełen sprecyzowań i widocznej frajdy z tego, co udało jej się do tej pory dokonać. Jednak pokiwałem głową ze zrozumieniem.
— Dobrze wiedzieć... W sumie chciałbym zobaczyć minę dyrcia, jak mam być szczery i co do sielanki, to spokojnie, znając życie prędzej czy później wszystko runie. — Coś czułem, że to prędzej czy później nastąpi szybciej, niż nam się wydaje, ale co ja tam mogłem wiedzieć. — Jak tam plany zagospodarowania szkolnej motylarni?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis