— Weszłaś. Więc tak, chyba można — syknął, splatając dłonie na klatce piersiowej. Oho, widocznie paniczyk był nie do końca w humorze, ale nic nie szkodzi, w końcu na wszystko można zaradzić odpowiednią dawką słodyczy lub alkoholu. To pierwsze miałam pod ręką, więc wydawało się idealnym środkiem na ugłaskanie niewdzięcznego seniora, który nawet uśmiechem za przyjście nie podziękował. A kysz z takim brakiem manier, nawet jeżeli sama nie wykazałam się specjalistyczną kindersztubą, przychodząc bez zapowiedzi i wpychając się do mieszkania. — Ciebie też, nawet. Załóżmy przynajmniej, żeby było nam ciut przyjemniej — dodał, wracając do swojego nędznego kubka z kawą, herbatą czy co pili skrajnie wyczerpani studenci u progu depresji. — Jakoś leci, planów brak. A u ciebie?
— Jestem pewna, że tęskniłeś za mną, wylewając gorzkie łzy i tak dalej — nadymałam się, przewracając oczami, zanim zaczęłam panoszyć się po pokoju, stawiając na stoliku po kolei ciasta, potem talerzyki, serwetki i wszystkie potrzebne przedmioty do eleganckiej konsumpcji. — Jeszcze nie wiem, co będę robić, myślałam o stażu — problem w tym, że do mojej wymarzonej pracy nie bardzo wiedziałam póki co jak dotrzeć, ale wszystko jeszcze przede mną — ale mam jeszcze czas, nie chcę się spieszyć, żeby się okazało, że jednak nie zaliczam roku. — Podałam mu talerzyk z kilkoma rodzajami ciasta oraz łyżeczką, wzrokiem ogarniając całe pomieszczenie. — Jak tam z zaliczeniem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz