czwartek, 11 października 2018

Mam sprawę [3]

Błogosławione dziecię wszystkich kwiatów i innych horrendalnie nieobyczajowych dla mnie istot zaczęła się rozkładać. Stwórcy niech będą dzięki, że przyszła z własnym zaopatrzeniem, bo choć trzymałem u siebie porządny asortyment, to raczej nieco innego kalibru. Nie miałem wątpliwości, że choćbym dziarsko rzucił się na poszukiwanie czegokolwiek po szafkach, nie uświadczyłbym nawet jednej filiżanki. Co najwyżej zmechacone, zniszczone zbyt gorącym parzeniem, bo oczywiście po taniości zakupione, kubki.
— Herbata czy kawa? — Machnąłem tylko niedbale dłonią w kierunku napoju bogów, jakim była czysta kofeina. To chyba jedyna rzecz, na której nie byłem w stanie oszczędzać. Odpowiednio wyposażony ekspres, cudowne zaopatrzona spiżarka z prywatnymi zapasami kopi luwak, a to wszystko wyłącznie dla mnie. Póki co zadowolę się lurą w wersji dziewczyny, nie będę przecież nieuprzejmy. A swoją dzielić się nie miałem zamiaru w żadnym wypadku. — Chciałam się dowiedzieć, czy jest możliwość, żebym otworzyła w pobliżu uczelni herbaciarnię.
— Jakiego rodzaju herbaciarnię? — spytałem, na moment zaliczając krótkie spięcie systemu. — Jakiś budynek, ziemia na oku? Brak alkoholu dla dzieciaków pewnikiem? Uprawnienia i resztę sobie wyrobisz? — zawaliłem dziewczynę pytaniami, mrużąc oczy i uważnie się jej przyglądając. Mimo wszystko, zaczynało się powoli robić ciekawie. Pierwsi prawowici absolwenci mieli nas powoli opuszczać i czułem się spełniony jako pedagog, wiedząc, że mają jakiś plan na swoje życie i starają się go realizować. A przynajmniej to pierwsze. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis