— Jestem pewna, że tęskniłeś za mną, wylewając gorzkie łzy i tak dalej — nadęła się jak rybka nadymka, prychając oczywiście, a mi pozostało przewrócenie oczami, podczas gdy ta robiła na nocnym stoliku dosłownie wystawę cukierniczą. — Jeszcze nie wiem, co będę robić, myślałam o stażu — oświadczyła, na co po prostu pokiwałem głową, wyjątkowo nie będąc wścibskim i nie dopytując, gdzieżby ten staż miał być i w czym. Bo w końcu po co mi. Jak to wszystko. — Ale mam jeszcze czas, nie chcę się spieszyć, żeby się okazało, że jednak nie zaliczam roku. Jak tam z zaliczeniem? – zapytała, podając mi talerzyk z ciastem, który raczej odebrałem dosyć niechętnie, przy okazji marszcząc czoło.
Bo w końcu wydawałoby się, że panienka Diaskro Ophelion raczej za często bezinteresowna nie jest, a przyniesienie ze sobą całej cukierni do mojego pokoju zapowiadało jakąś grubszą sprawę.
— Raczej na spokojnie? — mruknąłem, odbierając od dziewczyny widelczyk i zaczynając skubać powolutku swoją słodkość. — W sensie w ogóle się nie przejmuję i tak dalej, raczej większość rzeczy umiem, a przynajmniej to, co chciałbym umieć i tyle. — Wzruszyłem ramionami i podszedłem ciut pewniej do młodej, może i chcąc troszeńkę nad nią górować. — A cóż ciebie zapędziło w moje progi? Tym razem na poważnie, kochanie, bo nie wydaje mi się, żeby było to tylko spowodowane moją tęsknotą.
I może przesunąłem to jedno jaśniejsze pasmo włosów za jej uszko, bo trochę mi przeszkadzało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz