środa, 20 czerwca 2018

Wprowadzenie: Coppélia [6]

— Trochę mówił, trochę zachowywał się, jakby chronił sekrety cesarskie. Głównie opowiadał o Sofii, Jamesie i pielęgniarzu. Czy ten ostatni od razu mnie znienawidzi przy mojej pierwszej wizycie, czy dopiero wtedy, gdy zacznę chodzić równie często, co Gapcio? — zapytała, a ja prawie parsknęłam głośnym śmiechem, gdy usłyszałam określenie, którym nazywała swojego brata, cholera, tego jeszcze nam tutaj na tym Awuskim padole nie grali. — Ewentualnie prosiłabym o osoby, których powinnam się wystrzegać, bo jak na razie wywnioskowałam, że macie bardzo krzywe podłogi — dodała ze śmiechem, gdy znalazłyśmy się już w ciepłym, przytulnym wnętrzu budynku. Nawet odważyła się wystawić nos spoza szalika, który do tej pory dokładnie opatulał buźkę nastolatki.
— Pielęgniarz ogólnie jest drażliwy, polecam znaleźć sobie znajomych w kimś, kto zna się jako tako na medycynie, naprawdę, pierwszy lepszy uczeń lepiej naklei ci plaster, niż on, o ile w ogóle będzie je miał — parsknęłam cicho. — Powiem tak, wystrzegaj się nauczycieli, szczególnie tej od zielarstwa, stara rura z ambicjami na poziomie pantofelka, której w życiu się nie powiodło, no co zrobisz. Uciekaj, jak usłyszysz nazwiska Miracles, Ophelieon, Oakley, D'arc, O'connor, Illene, Walsh, Davon i Hopecraft, serio, spierdzielaj wtedy w podskokach, nic nie stracisz, ba, wręcz zyskasz.
Mruczałam, kierując się schodami powoli na górę, do jej nowego pokoju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis