poniedziałek, 18 czerwca 2018

Wprowadzenie: Coppélia [3]

Dziewczyna nie wyglądała na najszczęśliwszą osobę na świecie i zdecydowanie trochę się trzęsła. Dopiero na moje krótkie przedstawienie jakby się obudziła i parsknęła śmiechem, na co uśmiechnęłam się nieco szerzej, bo to chyba był dobry znak, prawda?
— Witam Coppélio z uśmiechniętym akcentem na „e”, nazywam się Renee, u mnie akurat uśmiechu brak, ale coś się wykombinuje. To jak, proponuję zanieść walizkę do twojej kwatery i może trochę się ogrzać? — zadała pytanie, na które w odpowiedzi kiwnęłam głową. Zwłaszcza to ogrzanie się brzmiało obiecująco. Odmrożeń w końcu nie chciałybyśmy mieć, a katar jeszcze w porównaniu zapalenia płuc, mocnego przeziębienia czy przeraźliwie wysokiej gorączki, nie był taki zły.
— Byłabym wielce rad, zwłaszcza że pogoda do najcieplejszych nie należy, a ty pewnie zmarzłaś, Renee. Prowadź — powiedziałam, szczerząc się jak głupia, mimo że uśmiech był zasłonięty szalikiem. Ale dobrze jest się uśmiechać, jak się uśmiechasz, to świat z tobą, czy jak to tam leciało. Z powodem nałożyłam okularki na nos, ponieważ czułam się dość niekomfortowo ze swoimi oczyskami i ruszyłam za nowo poznaną Renee w stronę akademika. — Tak swoją drogą, na którym jesteś roku i klasie?
Byłam ciekawa, czy od razu trafiłam na towarzysza niedoli klasowego bądź rocznikowego, czy jednak będę szukała dalej, ale właściwie nie przeszkadzało mi to. Lubiłam poznawać nowych ludzi, zabawę miałam przednią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis