poniedziałek, 18 czerwca 2018

Nasza zima zła [11]

— Nie, po prostu czysta ciekawość. Na taką ilość to by raczej i życia nam nie starczyło, o wieczorku nie mówiąc. — Ładny, krótki śmiech wydostał się z trzewi chłopaka, a ja znowu mrugnęłam, jednak żeby bardziej się oprzytomnić i poszerzyłam swój wyszczerz, z powrotem dzierżąc ukochany, ciepły kubek z naparem. Tym razem od razu upiłam łyk, mrucząc cicho z zadowoleniem. — Nie łapiesz się przypadkiem na jakiś rekord? Sporo tego.
Wzruszyłam ramionami, przyglądając się chłopakowi spod przymkniętych powiek i zastanowiłam się nad odpowiedzią, sącząc herbatkę i mrucząc niczym kot.
— Zawsze można próbować wszystko wypić, dla chcącego nic trudnego — mruknęłam, siadając na krześle, uprzednio je przygarnąwszy bliżej siebie. — A czy się łapię na rekord, to nie wiem. Może. Chociaż z tego co wiem, to nie tylko ja jestem, byłam kolekcjonerem herbat. Może ktoś, kiedyś, gdzieś zrobi książeczkę awuską z rekordami i mnie wpisze jako tą, co robi najwięcej herbatek i zgarnia przypadkowe osoby. Kto wie? — spytałam z rozbawieniem, ponownie unosząc ramiona, żeby zaraz je opuścić.
— Powiedz mi, Wawrzynku, jeżeli będę przesadzać, bo mam do tego tendencje, a najlepiej krzyczeć, bo możliwe, że gdzieś umknę i nie usłyszę, ale chciałabym cię spytać, a w sumie to zasypać pytaniami. Mogę? Mogę? — Uśmiechnęłam się, a z moich ust poleciał potok słów zdecydowanie mniej składnych niż poprzednio, gdy uczucie błogości mnie ogarnęło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis