poniedziałek, 18 czerwca 2018

Wprowadzenie: Coppélia [2]

Przeklinanie w duchu powoli przestało wystarczać, gdy sterczałam na dworze już piętnastą minutę, przebierając nogami i obejmując się ramionami, bo zdecydowanie, kurwa, ciepło nie było. Żeby jeszcze przenośny grzejnik się tutaj przytargał, to naprawdę, pół biedy, wszyscy szczęśliwi, przytuliłabym się do szarej bluzy i dałabym jakoś radę, mrucząc pod nosem, że powinien przestać spotykać się z tym zidiociałym, zrogowaciałym debilem, który nie ma wyczucia i prędzej czy później go zrani, bo to zawsze robią takie typki, ale jak widać, pan Oakley miał to wszystko głęboko w poważaniu. No i co? No i brnął w to gówno, nie zważając na konsekwencje, a potem przyleci zasmarany, bo pan Walsh postanowi dać mu spektakularnego kosza z nowym chłopakiem w roli głównej. Przelizanie się na dziedzińcu z powiedzmy, już przykładowo, Davonem, nie byłoby dla niego większym problemem, zapewniam.
Już miałam kurwować na głos, krzyczeć, tupać i warczeć pod nosem, gdy nagle ni stąd, ni zowąd, przed moją osobą, jak grzybek po deszczu, wyrosła, no wypisz wymaluj Yev, tylko wersja Gender Bender i zdecydowanie ładniejszy.
— Przepraszam, że tak długo. Nie zmarzłaś? — zapytała, zdejmując okulary przeciwsłoneczne, a wtedy byłam już całkiem pewna swoich poprzednich słów. Trochę sapała, wzdychała, cholera wie co. — Nazywam się Coppélia, ale wolę Éli. Krótsze, łatwiejsze do zapamiętania i trzeba się uśmiechać przez akcent na „e”. — Uśmiechnęła się szeroko i wystawiła dłoń na przywitanie.
Parsknęłam śmiechem.
Kolejne kochane dziecko do wytulania i wymiziania. Brakowało mi kogoś z pazurem, kogoś, kogo mogę pownerwiać i kto mnie pownerwia, bo wszyscy się rozmemłali.
— Witam Coppélio z uśmiechniętym akcentem na „e”, nazywam się Renee, u mnie akurat uśmiechu brak, ale coś się wykombinuje. To jak, proponuję zanieść walizkę do twojej kwatery i może trochę się ogrzać?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis