środa, 20 czerwca 2018

Nasza zima zła [13]

Z każdą chwilą coraz bardziej się rozluźniałam i pozwoliłam sobie brnąć w wierze, że, póki miałam herbatkę w łapkach, organizmie i to przyjemne ciepło nie pozwalało mi zamarznąć, wszystko było w porządku.
— Kto pyta, nie błądzi, prawda? Pytaj śmiało, nie krępuj się. — Wyszczerzyłam się najszerzej, jak umiałam i zgarbiłam się odrobinę, przyciskając kubek do piersi obydwiema dłońmi. Powoli, Pel, powoli. Nigdzie się nie pali, nikt się nie topi, nikt nie spada, to herbatka. Może nie w Krainie Czarów, ale herbatka. Kurczę, przydałby się mój cylinder.
Wzięłam głęboki wdech, myśli gdzieś się zawieruszyły, a moje „powoli” szlag trafił, gdy z moich ust poleciały pierwsze słowa.
— To zaczynając od tych klasycznych, jak ci się podoba w szkole? Nauka nie daje w kość? Wszyscy mili? Jakie masz zainteresowania? Masz rodzeństwo? Albo zwierzaka? Chyba, że zaliczasz rodzeństwo do kategorii zwierząt jak niektórzy. Nie będzie ci przeszkadzać, jeżeli zostaniesz Wawrzynkiem? Troszkę mi przypominasz wawrzynka, ale te miłe wawrzynki, nie te szkodliwe. Kim chciałbyś zostać w przyszłości? Albo inaczej. Co chciałbyś robić w przyszłości? Coś powtórzyć? — Zdania płynnie wylatywały z moich ust, które nadal układały się w radosnym uśmiechu i gdyby nie to, że krzesło było za niskie na machanie nogami nad ziemią, to by pewnie moje stopy już dawno szybowały w powietrzu.
Zero zimna, zero duszącego zapachu, zero topienia się i spadania. Czysty spokój.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis