poniedziałek, 18 czerwca 2018

Przekleństwa przy dźwiękach gitary [2]

No, kurna, cudownie.
— Nie pamiętam, żebyśmy przeszli na „ty”, panienko Evail. I czy mogę się dowiedzieć, co panienka tu robi i jak się tu dostała? — Przymknęłam oczy, wzięłam głęboki wdech i pochylając się nad ziemią, zgarnęłam na oślep okulary, które zaraz wepchnęłam na nos, żeby wyprostować się na stołku. Gdy poczułam, że serce bije ciszej, spokojniej i zdecydowanie wolniej, otworzyłam oczy, zadzierając głowę i skierowałam wzrok w stronę profesora Remusa.
— Przepraszam, nie sądziłam, że to pan mnie nastraszy, stawiałam bardziej na jakiegoś ucznia, dlatego z rozpędu poszła wiązanka — powiedziałam obojętnym, nieco zachrypniętym głosem, więc odkaszlnęłam, mając nadzieję, że będę jakoś brzmieć wyraźniej. — Brzdąkam, klnę na świat, takjakbynutypiszę… — Ostatnie słowo wymruczałam szybko, jakby te kilka słów były jednym wyrazem, a nie osobnymi frazami. — ... A dostać się dostałam za pomocą kluczy. Poprosiłam Varena, to mi dał.
Wyciągnęłam kluczyk z kieszeni, nakładając kółko na palec wskazujący. Przedmiot cicho zabrzęczał, kiedy potrząsnęłam nim, pokazując mężczyźnie i z powrotem zacisnęłam palce na nim.
— Poza tym sala muzyczna jest od tego, żeby w niej grać, prawda? Więc nie rozumiem, co takiego złego robię, szarpiąc struny — dodałam, unosząc lekko brwi i zmrużyłam oczy. Mój głos był wyzuty z jakiegokolwiek entuzjazmu czy emocji, przez co nawet dla mnie brzmiały odrobinę irytująco. Wykrzesz z siebie cokolwiek, Vene, naprawdę brakuje tylko wizyty twojej matki do tego całego bajzlu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis