poniedziałek, 23 kwietnia 2018

W sumie to całkiem przyjemnie [6]

Oj, zdecydowanie nie był to dzień tego wesołego Hindusa, który wprowadzał w innych ludzi tyle energii. Kto by pomyślał, że to tylko trzy czy dwie godzinki, a jednak miały taki ogromny wpływ na Yamira.
Zapamiętać, nie próbować budzić Yamira o siódmej czy ósmej rano, może skończyć się tragicznie.
Spoglądał na mnie ze zmarszczonym czołem i ewidentną złością wymalowaną na twarzy, a ja chyba mogłam się tylko uśmiechać współczująco, by wprowadzać w pokoju troszeńkę tej dobroci. Równowaga świata, czy jak to tam szło. Złapał ostatecznie za moją poduszkę i bezpardonowo schował w niej twarz, po czym zajęczał głośno i, och, jak duże dziecko to było.
Ale przy okazji tak cudowne.
— Ludzie tak żyją, to jest kurwa normalne? Przecież tak można dostać jakiegoś pierdolca — warknął, co robił raczej rzadko, przynajmniej w mojej obecności, machając nogami i uderzając nimi w materac.
Westchnęłam głośno, po czym wsunęłam delikatnie dłoń w jego miękkie włosy, które przez to niewyspanie chłopaka również wydawały się mieć mniej tej całej energii potrzebnej, by przeżyć kolejny dzień. Poruszyłam nią wolno, mrucząc.
— Yamir, jak jesteś zmęczony, to idź spać, nawet tutaj, przykryję ciebie kołdrą, możesz spokojnie chrapać, a ja zajmę się swoimi sprawami i będę cicho, obiecuję. Jak chcesz, to mogę ci dać nawet swoje pluszaki — mruknęłam, uśmiechając się ciepło w jego kierunku i parskając cichym śmiechem. — I ktoś chyba musi zacząć kłaść się wcześniej spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis