niedziela, 22 kwietnia 2018

W sumie to całkiem przyjemnie [4]

Przymknął oczy na chwilkę, odpłynął gdzieś dalej.
A ja się uśmiechnęłam, bo, och, jak ja to lubiłam. Ten spokój, to rozluźnienie, tę dziwną pewność, że wszystko będzie dobrze, nawet jeżeli miało tak nie być. Po chwili jednak spojrzał się na mnie, a na twarz niewyspanego chłopaka znowu wtargnął ten okropny grymas. Prychnęłam i przewróciłam oczami.
— Nie no wiesz, głupio jak masz świadomość, że to drugie łóżko jest puste, a jeszcze na dodatek jakiś koszmar decyduje się ciebie nawiedzić — mruknął, prychając i burcząc pod nosem, a ja pokiwałam głową z uwagą, bo jednak musiałam się z nim zgodzić, po czym poprawiłam się trochę na łóżku, bo takie podpieranie się łokciami zdecydowanie zbyt wygodnie nie było. — Oczy mnie bolą i czuję się jak nieboszczyk, jak możecie wstawać tak wcześnie.
Och, te jęki, te zgrzyty, a mi pozostało parsknąć śmiechem, bo to wszystko było tak urocze.
— Wiem, nie wiem, ale doskonale rozumiem — stwierdziłam, uśmiechając się pocieszająco. — Wróci niedługo, spokojnie Yamir, pociągniesz jeszcze ten tydzień czy dwa, prawda? — zapytałam, spoglądając w te złote oczęta.
Jak one doskonale zapadały w pamięć, wyryły się w niej na zawsze i już nigdy nie mogły jej opuścić. A mi to zupełnie nie przeszkadzało. Nigdy. 
— Co do wstawania rano, normalnie, otwieram oczy i wstaję, a cały dzień przede mną, a nie połowa za mną, jak w twoim przypadku — oświadczyłam i wybuchnęłam głośnym śmiechem. — Da się przyzwyczaić, zaraz się rozbudzisz, na spokojnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis