niedziela, 29 kwietnia 2018

W sumie to całkiem przyjemnie [22]

Fuknął, burknął i ponownie schował twarz w poduszce, a ja parsknęłam śmiechem. Czyżby ktoś miał po prostu łaskotki?
Nie, po prostu mało kto lubił, gdy dźgało się go w żebra, normalna reakcja, Przewalska.
— Nie odpuścisz, nie? — zapytał z wyraźnie słyszalnym oburzeniem i, och, to wcale nie było śmieszne, ale jednak parsknęłam śmiechem, ciut bardziej się do niego przybliżając ze zwycięskim wyrazem twarzy, bo rzadko kiedy odpuszczałam, a on doskonale to wiedział. — Dobra, rób, co chcesz, byle obeszło się bez naparu z cebuli — mruknął, uciekając jeszcze bardziej i kuląc się, na co posłałam mu jeszcze szerszy uśmiech.
— Yamir, ja tu śpię, błagam, przecież nie trzymam przy sobie cebuli — stwierdziłam, podnosząc się do góry i zeskakując zwinnie z łóżka, by wziąć wodę. W końcu jakoś te nieszczęsne tabletki połknąć musiał, a ja nie miałam zamiaru go torturować.
Odchrząknęłam, podając mu dwie, dobroczynne witaminy C i po cichu wcale nie dorzuciłam mu jeszcze jednej, obiecuję, tylko jednej tabletki tranu.
Tak na wszelki wypadek, prawda?
— Nie masz żadnych przeciwskazań, prawda? — zapytałam, po czym podałam mu butelkę. — Chcę ci tylko pomóc, a nie sprowadzić na drugi świat, nie będę mieć nikogo na sumieniu, a tym bardziej ciebie — stwierdziłam stanowczo, kładąc ręce na biodrach, a po chwili orientując się, że chyba zbliżała się jakaś dziewiąta, a może i dziesiąta, a ja dalej byłam w piżamie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis