sobota, 21 kwietnia 2018

W sumie to całkiem przyjemnie [2]

Wkradł się powoli do pokoju, od razu się rozpromieniając, uśmiechając i jakby nagle mając więcej energii. Uśmiechnęłam się pod nosem, zamykają drzwi. A chwilę później ziewnęłam.
— Dziękuję — odparł, spoglądając na mnie. — Obudziłem się o ósmej, chyba jestem chory, Wanda, czy ja umieram?
Przewróciłam oczami i parsknęłam głośnym śmiechem, wchodząc w głąb pokoju i siadając nieporadnie na jeszcze niepościelonym łóżku, co, wydaje mi się, raczej nikomu z naszej dwójki zbytnio nie przeszkadzało. A na pewno nie przeszkadzało to Yamirowi, prawda?
— Tak, umierasz na tak zwane bycie zaspanym, nic strasznego, wiesz — stwierdziłam, zaśmiałam się i pokręciłam głową. Och, jak ja go uwielbiałam. — Yamir, przysięgam, od obudzenia się o ósmej jeszcze się nie umiera, choć w twoim przypadku zaczęłabym się bardzo poważnie martwić, bo w końcu zdecydowanie nie jest to normalna sytuacja. Zwłaszcza, gdy mamy weekend — dodałam z poważną miną, zerkając na chłopaka. — Przepraszam za ten cały bałagan i nierozgarnięcie, no ale rozumiesz — mruknęłam szybko, rozkładając ręce na boki.
A później rzuciłam się plecami na łóżko i westchnęłam głośno.
— No to opowiadaj, co się dzieje, co się stało i dlaczego tak nerwowo skaczesz po pokoju tymi swoimi złotymi oczętami, Słońce — oświadczyłam, podnosząc się na łokciach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis