Podszedł do mnie powolutku, bez pośpiechu, ewidentnie nie do końca wiedząc, co jeszcze chciał tu zrobić. Usiadł, pochylił się do przodu, a ja dalej spoglądałam na niego z uśmiechem. Bo dlaczego by nie?
— No — zaczął, westchnął, kręcąc przy tym kółka stopami. Pochyliłam się troszkę bardziej do przodu. — Ja... Przepraszam. — Oh. — Po prostu przepraszam. Ja wiem, że to gówno daje, że to nie daje tak właściwie nic, że cię skrzywdziłem, zraniłem, zachowałem się jak ostatni skurwiel. Nie wiem, co mi strzeliło do łba — stwierdził, spoglądając na mnie nieśmiało, a mi raczej pozostawało spoglądać na niego z zachęcającym uśmiechem i kiwać głową. — Ja nie chciałem, żeby tak to wszystko wyszło, żeby miało taki finisz, ja... Brzydzę się sobą? — mruknął, po czym znowu wzdychając, opuścił wzrok na podłogę. — Przepraszam.
Westchnęłam, zastukałam palcami o biurko, zerkając przy tym przez okno i zastanawiając się, co powiedzieć, jak dobrać odpowiednie słowa, bo ostatnio zdecydowanie chciałam dobrze, ale raczej mi nie wychodziło, a tutaj chyba miałam tylko jedną szansę. Uśmiechnęłam się pod nosem i spojrzałam na chłopaka, który dalej wpatrywał się w swoje buty.
Tak, cała ta sytuacja zdecydowanie była niezbyt komfortowa, ale cóż, chyba trzeba było tę rozmowę kiedyś odbyć.
— Nivan — mruknęłam, przeciągając "i", jakbym chciała, żeby zwrócił na mnie swoją uwagę. — Wybaczone. Serio. prawdopodobnie już dawno — stwierdziłam, parskając nerwowym śmiechem. — Nie będę gadać, że ciebie rozumiem i tak dalej, bo raczej ciężko mi postawić się na twoim miejscu, ale... Dziękuję — stwierdziłam, uśmiechając się jeszcze szerzej. — Naprawdę dziękuję i doceniam, że tu przyszedłeś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz