sobota, 28 kwietnia 2018

I tym razem nie były to krokodyle łzy [23]

Oj, doskonale znałam to spojrzenie i chyba po prostu poruszyłam nieodpowiednią strunę. Burknęłam coś pod nosem i opuściłam wzrok z ewidentnie widocznym zmieszaniem.
— Wanda — mruknął, westchnął, och, co ja właśnie zrobiłam na cesarza, znowu wszystko sypię, bo nie potrafię dobrze przekazać jednej, cholernej i prostej wiadomości... — Dobrze wiesz, że to ja powinienem o to pytać, a nie ty — szepnął, zamiast krzyknąć, a mnie zamurowało, bo przecież spodziewałam się, że warknie, wydrze się na mnie, a ja stanę się taka malutka, zagubiona i nie będę wiedziała, co począć z całą tą sytuacją, a może po prostu się rozryczę. — Sama odpowiedz na to pytanie. Czy wszystko pomiędzy nami ok? — zapytał, a ja już sama nie wiedziałam, co zrobić.
Podniosłam nieśmiało wzrok, stukając palcami o swoją nogę i westchnęłam ciężko.
— Chciałabym, Nivan. Bardzo bym chciała — mruknęłam, bo słowa ledwo opuściły krtań i jakim cudem tak szybko popsuła się cała przyjemna atmosfera. — Ale sama nie wiem i ty chyba też o tym wiesz, jakkolwiek dziwnie to nie brzmi. I... potrzebuję czasu. Znaczy, po prostu trochę wolniej, nie pewniej i... no. Wiesz — oświadczyłam, po czym westchnęłam ciężko. — Zanim wszystko będzie ok, chyba minie trochę czasu. Ale zawsze można się za siebie wziąć i trochę to przyspieszyć, prawda?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis