piątek, 20 kwietnia 2018

I tym razem nie były to krokodyle łzy [13]

— Jaką orientacją, nie jestem, kurwa, gejem, a Hopecrafta nawet nie lubię — warknął, a ja chyba wolałam po prostu zostawić to bez komentarza, bo przysięgam, Hopecrafta nienawidził, sądząc po tych jego maślanych oczkach, a jeżeli chciał się kryć (co w ogóle było idiotyzmem w tego typu środowisku), to niestety czy stety szło mu to coraz gorzej. Taka prawda, no cóż, dla mnie Nivan zawsze miał być kochanym Nivanem, który jaki by nie był, to an dobre zaszył się gdzieś w moim sercu. A zresztą, gej czy nie gej, co to za wymyślna ujma na honorze? — A Yamira chyba będę musiał albo ciebie. Zazdrosny się robię, przyjaciela mi kradniesz i to skutecznie — stwierdził z nutą rozśmieszenia w głosie, a mnie wmurowało.
Uciekłam wzrokiem, parsknęłam nerwowym śmiechem i schowałam włosy za ucho, zastanawiając się, czy coś sugerował.
Prawda, że zupełnie nic nie zasugerował?
— Wcale go nie kradnę — stwierdziłam, parskając nerwowym śmiechem. — To ty go zostawiasz, ha! — dodałam zdecydowanie energiczniej i już po raz kolejny wycelowałam w chłopaka swój palec oskarżycielsko. — Mogłeś go sobie zabrać na te swoje wakacje, a nie teraz mnie oskarżać, że to ja kradnę, no. A zresztą, no — przerwałam na chwilkę, bawiąc się swoimi palcami i zastanawiając się, co ja w ogóle chcę powiedzieć (byle nie głupstwo, byle nie głupstwo) — no właśnie, no.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis