środa, 25 kwietnia 2018

Dlaczego by trochę nie pobiegać? [13]

Nie ukrywałem, parsknąłem śmiechem, gdy zobaczyłem mrożący krew w żyłach wzrok Renuli, tak bardzo ganiący naszego chłopka-roztropka.
— Do pielęgniarza wolę w ogóle nie zaglądać, wiem, o kogo ci chodzi, pogadam, popytam, może coś poradzi — odparł z dość nie najciekawszym wyrazem twarzy. — I naprawdę, stabilizator? — rzucił, a raczej jęknął jak jakiś umęczony cierpiętnik, którego biczowali przez dobre ostatnich osiemnaście godzin. Oczywiście kochana Illene nie oszczędziła sobie wiedźmowatego zerknięcia na chłopaka, bo co to, to nie, nikt nie będzie podważał jej zdania i się przeciwstawiał. Wielka Renula z rodu Illenów nie dawała sobie w tych kwestiach w kaszę dmuchać, bo jak powiedziała, tak miało być. Po chwili się podniósł, co ponownie spotkało się z niezadowoleniem kobiety.
— A więc jak się odwdzięczyć, bo jednak boli trochę mniej? — spytał nagle, ale prawdopodobnie jadowite spojrzenie ponownie go zabiło.
— Pozwoliłam ci wstać? — rzuciła twardo, zakładając ręce na piersi. — Nivan, pomóż mu, błagam, bo znowu mu zaraz coś strzeli, albo mi.
— Aj, aj, kapitanie — parsknąłem cicho, podchodząc do chłopaka i bez gadania biorąc go pod rękę.
— I nie reaguj mi oburzeniem na stabilizator. Mogłeś sobie mieć operacje, leczenia i rehabilitację, bo daję sobie głowę uciąć, że bez tego się nie obeszło, ale nie biega się, nie ćwiczy bez stabilizatora, skarbie moje, zrobisz sobie tylko większą krzywdę, jak tak dalej będziesz funkcjonował. I nie odwdzięczaj się, synku, idę z kagankiem na pomoc pokrzywdzonym, bla, bla, bla. Co najwyżej kiedyś tam się upomnę w razie „w”. A teraz zmykać, mam gościa. — Machnęła ręką, a ja parsknąłem śmiechem.
— Ale obcięłaś pazurki? — rzuciłem na odchodne, za co prawie dostałem jakąś częścią ubioru kobiety. Prawdopodobnie tymi nowymi, ciężkimi butami, które niedawno sobie zafundowała. — To jak, kurs na wasz pokój?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis