środa, 25 kwietnia 2018

Kilkanaście minut nas nie zbawi [2]

Mrugnęłam, bardziej kontaktując, a duchem wróciłam na poprawne miejsce, chociaż moje myśli krążyły tylko wokół tego, że chłopak przypominał mi Vicię, mimo że wcale nie byli podobni. Charakterami się całkowicie różnili, a pod względem wyglądu to, tak jakbym chciała znaleźć podobieństwo pomiędzy ciemiernikiem a rosiczką. Jednak to poczucie, że przypomina troszeczkę Klarkię, sprawiło, że obudziła się we mnie troskliwość. Chyba jak odwiedzę Domeczek, to wytulę gderliwą kuzynkę, a potem uduszę za kartkę. Skup się, zignoruj fakt, że trochę przypomina ci kogoś jeszcze, Pel.
— Chodzi o to, że winda nie działa, no wysiadła i nie chce się ruszyć. Mogłabyś skoczyć do sprzątaczek, konserwatora, kogokolwiek? Nie chcę tutaj sczeznąć. Proszę, naprawdę ładnie proszę. — powiedział z ładnym oraz przyjaznym uśmiechem, który odwzajemniłam już nieco szerzej i pewniej.
— Jasne, postaram się wrócić jak najszybciej — odpowiedziałam, po czym przez parę sekund kręciłam się, nie wiedząc który kierunek obrać, jakbym się zgubiła i stanęłam w miejscu, przypominając sobie, że nie chciałabym niczego zgubić, ani wylać. Wahając się przez chwilę, a to wahanie tak mi ciążyło na sercu, że dłonie zaczęły mi drżeć, wyciągnęłam w jego stronę dziennik i termos. — Mogłabym ci to zostawić, dopóki nie wrócę? — spytałam.
Kiedy chłopak się zgodził, nadal czułam ścisk w klatce piersiowej, ale zignorowałam to i zostawiwszy mu rzeczy, ruszyłam w końcu we właściwą stronę, żeby znaleźć odpowiednią osobę. Trochę to zajęło, ale po kilku minutach biegu, zadyszce, wyjaśnieniu panu, o co robiłam tyle szumu, oraz podenerwowanym czekaniu aż mężczyzna mnie dogoni, znalazłam się z powrotem na miejscu. Może do najszybszych nie należałam, ale grunt, że znalazłam woźnego!
— Wybacz, że tak długo — powiedziałam, nadal łapiąc łapczywie wdechy i dotknęłam ciepłego policzka, przekonując się, że jednak na mojej twarzy pojawiły się rumieńce. Powinnam więcej biegać, bo coś mi kondycja leżała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis