czwartek, 22 marca 2018

Powroty bywają przewrotne [18]

Przyjrzałam się bardziej mężczyźnie, dyskretnie rzucając od czasu do czasu okiem w kierunku innych stolików, zanim w końcu przyłapałam się, co właśnie zaczęłam robić. Zdecydowanie musiałam z tym skończyć, nie mam żadnej paranoi, nikt mi nagle nie wyskoczy zza winkla, żeby zabrać mnie z powrotem, nie, wcale, nie ma niczego takiego i, ojezu, Heather, wrzuć na luz.
Odetchnęłam głęboko, przeniosłam spojrzenie na paczkę papierosów. Jeszcze nie teraz, jeżeli sięgnę, wypalę z nerwów od razu całą paczkę, a będę potrzebować karmy dla palacza dopiero po tym, jak zabiję Jamesa, co pewnie też skończy się ostatecznie rakiem. Jak nie płuc, to przynajmniej ogaru.
I atmosfera uległa zmianie, stała się nieco bardziej cięta, a ja nie byłam w stanie się odezwać, wytłumaczyć co-i-jak, a facet przede mną zdecydowanie potrzebował pomocy i nawet nie wiedziałam co robić, i miałam wrażenie, że teraz jestem już kompletnie pusta, i że nadal jestem chrzanioną egoistą.
Jeszcze jakiś czas temu przeciągnęłabym się, odchrząknęłabym delikatnie, zagaiła temat i spróbowała naokoło dojść do sedna problemu, wyjaśniając wszystko. Ale miałam naprawdę dosyć bycia grzeczną dziewczynką, bo jeszcze do niczego mnie to nie zaprowadziło, więc nie zgrywałam kiepskiego uśmiechu, tylko uderzyłam kartą dań o stolik i warknęłam, co zabrzmiało bardziej jak pisk.
— Musimy pogadać, dobra? Wiem, że skrewiłam, wiem, że niczego nie mówię i to jest nieogarnięte, ale naprawdę się cieszę, że tu jestem. Z tobą znaczy — dookreśliłam, żeby miał pewność, bo z podkrążonymi oczami, rankami po wkłuciach na dłoniach i niepewną miną nie wyglądał na osobę, która w tej chwili łapała cokolwiek bez dopowiedzenia konkretnego — i sama nie wiem dlaczego to mówię, ale no. — Nie będę więcej milczeć. Kolejny ze złych nawyków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis