środa, 21 marca 2018

Powroty bywają przewrotne [17]

— Nadal szukają kelnerek? — W sumie to nie wiedziałem, więc jedynie wzruszyłem ramionami, lecz dziewczyna lawirowała myślami zupełnie gdzie indziej, zostawiając do mojego użytku zwykłą kukłę, która kroczyła tam, gdzie ja. Spuściłem głowę i przemilczałem resztę drogi. Rozumiałem, w końcu sam tak robiłem. Znikałem na długie godziny, doprowadzając do szału praktycznie każdego.
Zapach kawy, świeże powietrze, utęskniona towarzyszka i poczucie, że chociaż przez chwilkę udaje mi się utrzymać jakąś stabilność. To zestawienie mogłoby trwać w nieskończoność, to znaczy, chciałem, żeby trwało. Było dobrze, tak po prostu. Spokojnie. Normalnie. Brakowało mi tego. Brakowało mi poczucia, że wszystko jest w porządku, a ja nie stracę powietrza w płucach.
— Jak pełnie? — Nie podnosiła wzroku znad menu, które przeglądała z uwagą, skupieniem, delikatnym uśmiechem na ustach. Wydąłem wargi i ściągnąłem brwi, gdy zobaczyłem cenę zwykłego tiramisu z truskawkami. Cenią się, nie ma co. Potem się ludzie dziwią, że wolę przeznaczyć te kwoty na działkę. Albo dwie.
Pokręciłem głową, nie wolno, dowie się, opierdoli cię, nie myśl już, nie idź w tym kierunku.
— Pełnie? — Przewróciłem kartę. Mocna kawa bez dodatków była już dla mnie wyborem oczywistym, zastanawiałem się jeszcze, czy nie wziąć sobie do tego czegoś słodkiego. Wzrok przykuło ciasto z owocami i galaretką.
Raczej dobrze, nic sobie nie zrobiłem.
Oprócz rozbicia głowy, przez co potem przez dwa tygodnie chodziłem z plastrem, jak skończony debil.
Nikogo nie rozszarpałem.
Oprócz kilku szczurów, które napatoczyły się pod łapy w piwniczce.
Tylko mnie kurwica i jasny szlag trafiały. No i bolało trochę.
Podrapałem się po zarośniętym policzku. Ogolę się, obiecuję. Muszę się ogolić, wyglądałem źle.
— Dobrze — skwitowałem krótko, nerwowo, niepewnie. Wyjąłem paczkę papierosów. Vogue mentolowe, najzwyklejsze w świecie. Skierowałem ją w stronę dziewczyny, dalej dobierała, odmówiła. Odłożyłem je więc na stoliku, będąc gotowym na to, że się zdecyduje. Zazwyczaj się decydowała. Nie podmienili jej? Nie zabrali jej? Czy ona tu jest? Siedzi? To ona? Na pewno?
Zapaliłem, czując, że robi mi się gorzej. Tak na duszy, zwyczajnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis