Więc Williams płakała, zanim w końcu otarła oczy, wydmuchała nos w podaną przez mnie chusteczkę i nagle sińce pod oczami stały się jakoś bardziej zauważalne. Zaczerwieniony fragment skóry na szyi, widoczny przez odsłonięty kołnierzyk koszuli od mundurka.
Takie małe detale, ale chyba w końcu zdałem sobie sprawę, że Heather nie była głupia i zazwyczaj nie ukrywała rzeczy, które nie musiała trzymać dla siebie. Nie rozumiałem tylko jeszcze dlaczego, po co, co się takiego działo, że zawirowała po raz kolejny.
Gdzieś tam kryło się wspomnienie straty, gorzki posmak w ustach, gdy dłonie nawet przy podaniu chusteczki uniknęły otarcia się, jakby instynktownie dziewczyna próbowała uciec od kontaktu fizycznego, nawet najmniejszego.
— Musimy pogadać — powiedziałem w końcu, żeby przerwać tą irytującą ciszę, bo krzywe spojrzenie Jamesa, pociąganie nosem Heather nie stanowiło dobrych znaków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz