sobota, 17 marca 2018

Powroty bywają przewrotne [13]

Zawsze dźwięczny, niczym dobrze nastrojony instrument, głos, zafałszował nagle. Upewnił mnie w przekonaniu, że dziewczę jest porządnie zirytowane, a winny całej tej sytuacji nie wyjdzie z tego cało.
Może tak miało być? Może po prostu miałem nie otrzymać tego listu z powodów znanych tylko karmie, siłom wyższym, losowi, cokolwiek? Niezbadane są wyroki boskie.
Korzystając z wolnej chwili, począłem podwijać rękawy koszuli, nie spuszczając wzroku z dziewczyny. Odnosiłem wrażenie, iż zbyt często mówię o niej poetycko, zbyt często zwracam uwagę tylko na wygląd, zbyt często ją uprzedmiotawiam. Nie chciałem, żeby tak było, nie znowu. 
Ona również nie spuszczała ze mnie wzroku, po twarzy poznać można było, że emocje z niej schodzą, że zrezygnowanie i względny gniew mija. Podobnie jak moja walka z guzikiem przy lewym rękawie. 
— No cóż. Czasu się nie cofnie, przepraszać nie ma co. — Mimo wszystko miło mi się na sercu zrobiło, gdy uświadomiłem sobie, że tak właściwie to poświęciła chwilę na napisanie listu, przypomniała sobie o mojej osobie. — Chodźmy już na to ciastko, głodnym, a tobie też dobrze zrobi. — Uśmiechnąłem się, chociaż głowa pulsowała mi od zapachów, emocji i znalezienia się w otoczeniu innym, niż moja nora. — Nie wiem, czy słyszałaś, Miński nam detoks od słodyczy zrobił, myślałem, że zgniję, reszta też. Wiesz, mi to tam jeszcze pozwalał mieć coś na czarną godzinę z zaleceń lekarza, ale inni? Gówniarzeria masowe przemyty zaczęła organizować, a wszystko, bo staremu się dupa rozpuchła — mówiłem, drepcząc przed siebie. Nawet nie wiedziałem, czy szła za mną, czy słuchała. Zmiana tematu brzmiała jak naprawdę dobry plan, nie ma co.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis