sobota, 31 marca 2018

Owadzia Heidi Klum [X]

Na skinięcie głową chłopaka podskakując, wyrzuciłam jedną rękę w górę, bo obydwu nie mogłam z oczywistego powodu, jakim był Krzysiek, i z moich ust wydostało się zwycięskie, przeciągłe „Tak”. Krzysztof wydał z siebie krótkie, przestraszone szczęknięcie tym nagłym ruchem, a ja zaraz zaczęłam go głaskać uspokajająco, śmiejąc się cicho.
— Wierzę, wierzę. Po ochronie wszelakiego rodzaju pajęczaków będę gotowy nawet ci go powierzyć w razie „w” — odpowiedział z uśmiechem. Chyba powinnam dostać jakąś łatkę, naszywkę, przypinkę z napisem „Strażnik Robaków”. Najlepiej w kształcie gwiazdki. I do tego załatwić kapelusz oraz wzorzyste ponczo. I chyba to kiedyś zrobię, choćby po to, żeby zobaczyć minę Vene i usłyszeć jej nerwowy, duszący się śmiech. Nie, no, Izel, zachowaj pozory, że jesteś normalna w paru procentach. No, może w ułamku procenta. — Ale zanim, to w ogóle przydałoby się go ogarnąć — westchnął, a ja kiwnęłam głową ze zrozumieniem. Bo jednak trzeba pójść, wybrać, ogarnąć rzeczy, poznać zwierzaka, itede, itepe. A czasu brak, a chwilami się jest po prostu za leniwym i mówi się, że zrobi się to później, a nagle okazuje się, że minęło jakieś kilka lat i całkowicie się o tym zapomniało.
— Trzymam cię za słowo, Nivan — powiedziałam, szczerząc się, po czym dodałam żartobliwie — Jeśli chcesz, zawsze mogę być upierdliwą przypominajką, jeżeli nie możesz znaleźć motywacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis