wtorek, 27 marca 2018

Owadzia Heidi Klum [8]

Nie wiedziałam, ile podczas tego spotkania obydwoje przewróciliśmy oczami, ale dziwiłam się, że nam gałki jeszcze się nie poluzowały i nie wypadły z oczodołów. Jak dobrze, że tak nie robią… Prawda? To byłoby przerażające, gdyby nagle gałka oczna wyleciałaby, upadając na podłogę, następnie potoczyłaby się pomiędzy nogami i o czym ja w ogóle, do cholery, myślę.
Chłopak oparł dłoń na biodrze, przechylając się mocno niczym kot, a z jego ust wydostał się dźwięczny śmiech. Aż dziwne, że z żarcia się o pająki przeskoczyliśmy do brechtania się z trzydziestocentymetrowego srebrnika i sesji zdjęciowej.
— Miło to słyszeć. Współpraca z Krzysiem to czysta przyjemność, wróżę mu świetlaną przyszłość w modelingu — rzucił, ponownie się śmiejąc, a ja dołączyłam się, po raz enty przewracając oczami.  Tak, zdecydowanie z Krzysia był niezły model. Nie bez powodu razem z robaczkiem przybył kufer pełen różnorakich ubranek, żeby żuczek mógł błyszczeć, latać i z dumą się prezentować śmiertelnikom, ciesząc ich oczy. Stworzenie uniosło zadowolone głowę, jakby wiedziało, że właśnie zostało pochwalone. Uśmiechnęłam się i przechyliłam głowę, sprawiając, że zwierzak ni pisnął przestraszony, ni szczeknął oburzony i zjechał mi na ucho, łaskocząc odnóżami szyję.
— Ba, model jak ich mało. Przysięgam, że ma więcej ubrań ode mnie i nadal mu mało — prychnęłam i wyszczerzyłam się, gdy przejechał mi nóżką po nosie. — W ogóle jak życie, panie Oakley? Słyszałam, żeś różowy ostatnio był — spytałam, zerkając na jego włosy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis