— Mógłby się pochorować tak czy siak. Włącza mi się tryb matki, gdy Krzysio poznaje kogoś nowego, okej? Nie oceniaj — powiedziała, na co mi zostało pokiwać głową, bo jednak dziewczyna miała rację i rzeczywiście chemikalia jednak mogły na niego źle wpłynąć. No i nie miałem najmniejszej ochoty jej oceniać, już to zrobiłem przy ostatnim spotkaniu, wiedziałem, że lubi owady, tyle mi wystarczało, żeby móc zrozumieć jej strach o srebrnego chrząszcza. Nagle mruknęła coś pod nosem, niby do mnie, niby do siebie, ale jednak byłem zbyt zajęty uważaniem na dotyk stworzenia, bo kto wie, może jednak postanowi pozbawić mnie ucha, albo połowy włosów na głowie? Przestał w pewnym momencie, co dość mnie zaniepokoiło, zawarczał i naprawdę, miałem ochotę wiać, byle przeżyć atak rozjuszonego mutanta. — Pozwolisz, że zrobię zdjęcie? — rzuciła, wyciągając przy okazji aparat i przeciągając sznurek od niego wokół ręki. Uniosłem brwi, rzeczywiście, wyjątkowy widok.
— Tylko poczekaj, lewy profil mam lepszy — żachnąłem, obracając się i pusząc dumnie z robakiem dreptającym dalej gdzieś w okolicach ciemiączka. Miałem ochotę roześmiać się radośnie i naprawdę, fakt, że mogła sprzedać to Herze, jakoś mało mnie interesował. Wiedziałem, że i tak chodzi jej tylko i wyłącznie o zdjęcie stworzenia, ale mimo wszystko dodanie chwili odrobiny humoru nie brzmiało nigdy źle. — Krzysiu, uśmiechnij się ładnie, będziemy sławni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz