wtorek, 27 marca 2018

Owadzia Heidi Klum [16]

Obserwowałam reakcje chłopaka, który parsknął śmiechem, kręcąc głową i pochylił się nade mną oraz Krzysiem. Żuczek wlepił swoje oczka w Nivana, przebierając radośnie odnóżami, jakby wiedział, że niebieskowłosy nie powie „nie”, bo „Mi ktoś odmówi? Miiii? Pff, w życiu”.
Oakley udał, że się zastanawia, gdy mi kąciki ust drgały, chcąc unieść się jeszcze wyżej, ale nie były w stanie.
— Tak, raczej tak, w tym wypadku to ja będę latał z dwutonową książką i okładał bogu ducha winne istoty po łbach — odpowiedział w końcu, przewracając oczami i uśmiechnął się do wesołego srebrnika, na co roześmiałam się. Książka od zawsze była najlepszą bronią przeciwko hałaśliwym ludziom. Pod ręką, w miarę ciężka, a zarazem lekka do noszenia i łatwa w obsłudze do ataku.
— Ależ będą winni. Winni zamachu na jedno z najukochańszych stworzeń w uniwersum — powiedziałam z teatralną powagą oraz oburzeniem, a Krzysio ponownie wydał z siebie szczęknięcie połączone z piskiem kaczuszki, przejeżdżając włochatą nóżką po moich dłoniach. Westchnęłam niby męczeńsko i pokiwałam głową z udawaną rezygnacją. — No dobrze, niech ci będzie. Jesteś najukochańszym stworzeniem z najukochańszych stworzeń w uniwersum. Zadowolony? — Podrapałam zwierzaka za rogiem, otrzymując w odpowiedź brzmiącą ni jak zadowolony warkot, ni jak mruczenie. — I powiedzcie mi, że to nie zachowuje się jak dziecko — wymruczałam, śmiejąc się.
— Tak swoją drogą, a ty nie masz żadnego zwierzaka?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis