— Standardowy wyraz twarzy, nie masz co się martwić, a do tego bardzo ładnie go opisałaś, nie ma co — parsknął, zakładając ręce na piersi, na co uśmiechnęłam się szerzej. Czyli dyrektor zawsze miał kryzys egzystencjalny, dobrze wiedzieć. I tak motylarnii mu nie odpuszczę. Może się wściekać za moją upierdliwość, ale prędzej padnę trupem niżeli się poddam. — Przynajmniej tyle dobrego, że ci pozwolił trzymać tego jakże przyjemnego towarzysza, ma jednak resztki jakiegoś tam człowieczeństwa.
Parsknęłam śmiechem, spoglądając na Krzysia, który przekrzywił łebek. Hej, skoro Ten, Który Nie Cierpi Pająków i Trzeba Je Przed Nim Bronić polubił żuczka, to chyba z resztą społeczności awuskiej nie powinno być tak źle, prawda? Najwyżej będę fukać i chronić stworzenie przed wszelakimi środkami owadobójczymi, bratkami i co tam jeszcze stanie na przeszkodzie.
— Czy określenie „przyjemny towarzysz” znaczy, że jak jakaś wściekła pannica będzie chciała mi zmiażdżyć Krzysztofa, a mnie, jego obrońcy nie będzie w pobliżu, to uratujesz mojego ukochanego przyjaciela? — spytałam z szerokim wyszczerzem, wlepiając w niego wzrok, a Krzysiu szczeknął głośno, choć tym razem wyszła mu bardziej gumowa kaczuszka niż szczeniak. No, może przesadzałam z tym, że owad potrzebował stałej ochrony i pewnie coś by wymyślił, ale wolałabym uniknąć sytuacji, w której zostałby skrzywdzony. Albo potencjalna trzecia osoba straciłaby palce, dłoń, stopę, któreś z tych na pewno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz