Udałam, że nie widziałam zdziwienia malującego się na jego twarzy, gdy z moich ust padło określenie pasujące bardziej do opisu pogody, niżeli stanu, w jakim się znajdowałam. Jednak koniec końców pokiwał głową ze zrozumieniem, a ja uśmiechnęłam się szerzej.
— Dobrze wiedzieć... W sumie chciałbym zobaczyć minę dyrcia, jak mam być szczery i co do sielanki, to spokojnie, znając życie prędzej czy później wszystko runie. — Cóż, co prawda to prawda. I nie wiedziałam, czy bardziej tego oczekuję, czy się obawiam. Pozostańmy przy pokojowym pół na pół. — Jak tam plany zagospodarowania szkolnej motylarni?
Krzyś szczeknął, trącając mnie delikatnie nieostrą częścią rogu, a ja machinalnie zaczęłam go głaskać. Kąciki ust powędrowały jeszcze wyżej.
— Szczerze nie wiem, Mińsk nie wyglądał na najszczęśliwszego człowieka na świecie, wypisując mi pozwolenie na ogromnego żuka, a na papiery o motylarnię nawet nie zerknął — ostatnią część zdania wypowiedziałam niezadowolonym tonem i stuknęłam czubkiem stopy o podłogę. — Co do jego wyrazu twarzy, jeżeli masz wystarczająco dużo wyobraźni, to zobacz jej oczyma minę "Dajcie mi się czegoś napić. Ja pierdolę, kogo ja właściwie uczę? O czym ta smarkula do mnie mówi?" połączone z "Daj mi umrzeć, Stwórco" i "I po co się garnąłem na stołek dyrektorki do tych bachorów?" — powiedziałam, wzruszając ramionami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz