wtorek, 27 marca 2018

Owadzia Heidi Klum [10]

Chłopak westchnął cicho, jakby chciał powiedzieć „Dajcie mi zapomnieć o tym błędzie mojego życia”, jednak zaraz zaśmiał się, chowając dłonie w kieszeniach. Zmarszczyłam nos, gdy Krzysiu mnie połaskotał po policzku, a z mojej głowy robił sobie chyba gniazdko. Szopa będzie do ogarnięcia jak nic.
— Nawet nie przypominaj, błędy wieczornych zakładów. — Oh. To wszystko wyjaśnia. Zawsze wina leżała po stronie zakładów. Czasami trochę dużo procentów pomagało w zawarciu tych jakże głupich umów, które sprawiały, że człowiekowi potem odechciewało się żyć, żałował i gorąco obiecywał, że nigdy nie tknie alkoholu. — A u panienki Carter? Oprócz sprowadzenia Krzysztofa spotkało cię coś ciekawego?
Postukałam palcami o beżową torbę, w której schowałam aparat i spojrzałam w sufit zamyślona.
— Pomyślmy. Wszyscy arachnofobicy prawdopodobnie mnie nienawidzą, dyrektorowi prawdopodobnie zapadnę w pamięci jako ta w pajęczej pelerynie, która bredziła o jakimś ogromnym srebrnym żuku i motylach... Tak, wiem. Niezłą opinię sobie wyrabiam — zaśmiałam się cicho i zdmuchnęłam kosmyk z twarzy, który został przesunięty przez Krzysia. — I... — przeciągnęłam samogłoskę, zastanawiając się nad dalszą częścią wypowiedzi i ściągnęłam rozrabiającego robaka z mojej głowy, trzymając go w mocnym, ale ostrożnym uścisku. — ...I w sumie tyle. Niebo jest czyste — zakończyłam z uśmiechem. Nie było burzy, nie było śnieżycy, nie było wichury. Było w porządku.
— Chociaż ta swego rodzaju sielanka pewnie mi zbrzydnie prędzej czy później.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis