środa, 21 marca 2018

Myślenie jest cnotą głupich [6]

— Powiedzmy, że paczka pierwszych lepszych szlugów za godzinę. Byle nie ruskich — odpowiedział na moje słowa, a ja dostałam nagłego przypływu energii. Tylko nie wiem, czy mi to sprzedadzą... — Co ty na to? I jeszcze kiedy, dni, godziny, skryte marzenia...
Już miałam się zgodzić i odpowiedzieć mu na pytania. Również zaprosić do środka, abyśmy nie stali jak te słupy pod drzwiami, kiedy do moich uszu dotarły te dwa wyrazy. Skryte marzenia. Zaskoczyło mnie to tak bardzo, że przez chwile nie mogłam dojść do siebie. Na jakiś czas mnie zatkało.
— Słucham? — dopytałam dla pewności, jednak nie było to wcale konieczne. Doskonale usłyszałam, co powiedział, ale chyba wolałam być pewniejsza, że wyłącznie się przesłyszałam.
Nie, nie wolałam. Ja po prostu nie chciałam dopuścić do świadomości rzeczy, której najbardziej pragnę. Rzeczy, która była najokropniejsza na świecie, ale kiedyś wydarzyć się musiała.
Nie chciałam dopuścić tego do siebie, a tym bardziej nie chciałam, żeby facet, którego poznałam, przed chwilą wiedział, że najbardziej pragnę śmierci własnego brata. Nie odpowiadał mi jakiś czas, więc postanowiłam przerwać ciszę, jaka panowała między nami.
— Może wejdziesz? Zerknę na plan lekcji i ustalimy, w jakich dniach jest nam najwygodniej. — Każde słowo wypowiadałam z prędkością światła. Nie chciałam drążyć tematu o skrytych marzeniach. Zwłaszcza o skrytych marzeniach. Jeszcze brakuje, aby zapytał mnie, jakiego szamponu używam, albo jak mieli na imię moi rodzic...
„Loretta, znowu zaczynasz” – powiedziałam do siebie w myślach. Od jakiegoś czasu moja prawdziwsza strona zaczęła wymykać się spod kontroli i robiłam się coraz bardziej zarozumiała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis