piątek, 29 września 2017

Od Rishimy, CD Vanilia

Postawiłam niepewnie kreskę, czując się dziwniej, niż do tej pory. Tej nocy przyśnił mi się wypadek po raz setny, tym razem, z perspektywy starszego człowieka, który akurat widział całe zajście z okna swojego mieszkania. Zaczął krzyczeć, a nawet chciał ruszyć na pomoc, ale, cóż, na wózku nie był w stanie samodzielnie opuścić budynku, a co dopiero reanimować kogokolwiek. Przypuszczam, że już dawno zapomniał. Wszyscy, którzy to widzieli po prostu, cóż, zapomnieli. Co z tego, że nawet kierowca poszedł siedzieć na te kilka lat, skoro żaden wyrok nie był w stanie przywrócić życia siostry?
Postawiłam drugą kreskę, po raz pierwszy od lekcji plastyki, kiedy miałam siedem lat, i zaczęłam szkicować jakieś randomowe kształty. Szybko zmieniły się w zarys drzew, jakiegoś jeziorka i drobnych zwierząt wolno biegających na tle krajobrazu. W którymś momencie bodajże podczas rysowania pęknięć na korze, po prostu irytacja całkowicie mną zawładnęła. Dwadzieścia minut pracy pogniotłam, a kartkę wyrwałam i rzuciłam gdzieś w bok. Usłyszałam ciche chrząknięcie.
— Nie, spoko, już to biorę... — mruknęłam i podniosłam się do pozycji stojącej, a potem posłusznie podniosłam kulkę i wrzuciłam ją do kosza stojącego obok. — Rishima jestem, mów mi Rishi. — Podniosłam wzrok na twarz dziewczyny. Chyba nigdy wcześniej jej nie widziałam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis