piątek, 29 września 2017

Od Pelagoniji, CD Mińsk

Koniec końców ponownie wylądowałam w gabinecie dyrektora, acz tym razem ze stosem pudełek z ciastkami. I była herbata. Najukochańszy, najcudowniejszy napój na świecie razem z gorącą czekoladą za nią. Uśmiechnęłam się niepewnie, gdy dyrektor rzucił "częstuj się", wskazując kubek i chwyciłam go dłońmi, garnąc do ciepła. Podmuchawszy parę razy napar, wzięłam kilka drobnych łyków i przymknęłam oczy, rozkoszując się smakiem cytryny i maliny.
— To długa historia? — Uniosłam wzrok na mężczyznę, po czym zerknęłam na sekundę na Vladdy'ego, który chyba był najszczęśliwszym misiem na świecie.
— Tak właściwie dość krótka. — Wzruszyłam ramionami. — Prezent od rodziców dla... Brata na urodziny, sęk w tym... Że miało wyjść to nieco inaczej — zacięłam się trochę w pewnym momencie, po czym parsknęłam nerwowym śmiechem na wspomnienie siódmych urodzin, miłą atmosferę i nagłe oraz nieoczekiwane wejście Vladdy'ego, który rzucił się na Marviego z tymi swoimi puchatymi łapkami, wykrzykując stos wulgaryzmów z siebie. Teraz to wydawało się bardzo zabawne, kiedyś... Zaskakujące. Nie dziwne, ale zaskakujące.
— Ale wejście miałem dobre, to musisz przyznać.
Uniosłam brew, wyginając usta w ironicznym uśmiechu. Chciałbyś, stary druhu.
— Przez kilka pierwszych godzin była kłótnia. Przez kilka następnych dopytywałam się, co to znaczy... — Tutaj przerwałam, starając się przypomnieć wypowiedź miśka. — ... "Burdel", "kurwy", "Shlyukha", "ciota" i "chuj" — dokończyłam.
— Poszerzyłem ci zasób słownictwa.
— Miałam wtedy siedem lat, Vladdy. — Wzruszył ramionami, ścierając z mordki okruszki ciastek.
— Słowa to słowa. Ja nie rozdawałem siniaków, komu popadło jak Amigo. — Przewróciłam oczami, stukając palcem w kubek i miałam ogromną ochotę prychnąć. Przecież Amigo nie rozdawał siniaków, komu popadnie. Przynajmniej nie teraz.
— I tak mniej więcej to było — zakończyłam ze wzruszeniem ramion.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis