— To ja może... — Dziewczyna odchrząknęła, przewróciłem oczami, machając dłonią i pośpieszając ją. No, idźże w końcu, już i tak zdecydowanie za dużo piję przy uczniach. — Pójdę po te ciastka — wymamrotała cicho i kicnęła, znikając za drzwiami.
— Czekoladowe! — rzucił mój kompan, a ja kiwnąłem głową. Ostatecznie czekolada mogła być, chociaż wolałem wanilię, ewentualnie coś w tematyce lekko wiśniowo-malinowej, ale dobra czekolada nie jest zła. Wyłączając gorzką, bo ją stworzyły wszystkie potwory tego świata.
— Proponuję wrócić do przerwanej konsumpcji — zaproponowałem z krzywym uśmiechem i stuknąłem się kieliszkiem z maskotką. Kiedyś stwierdziłbym, że mam delirium, dzisiaj wiem, że świat bywa nieobliczalny. I w sumie bardzo się z tego cieszyłem.
x X x
Dziewczyna w końcu wróciła do pomieszczenia, przy okazji ledwo wystawała zza kartonów, pudełek i innych dziwnych rzeczy, które przytargała ze sobą, choć trzeba przyznać, że na ich widok ciekła mi ślinka. Na etażerce stojącej przy drzwiach czekał kubek gorącej herbaty cytrynowo-malinowej czy jakiejś innej dziwacznej mieszanki Est.
— Częstuj się — mruknąłem w kierunku smarkuli, wskazując jej kubeczek. Ostatecznie ja tu jej miśka podebrałem, to chociaż upewnię się, że nie latała na darmo i została w jakiś (drobny) sposób wynagrodzona za przyniesione dary.
A były dobre i tak samo słodkie, jak przynosząca je osoba. Zerknąłem kątem oka, porównują ją i to dziwaczne stworzenie, które na przemian zajadało się ciastkami i popijało likier z kieliszka.
— To długa historia? — spytałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz