czwartek, 28 września 2017

Od Jamesa, CD Yev

Chłopak był chodzącym okazem, który równie dobrze mógł prosić o zbieranie siniaków od wszystkiego z otoczenia. Zawierał dziwaczne, bardzo fizyczno-zbliżeniowe znajomości z każdą powierzchnią w promieniu kilometra. Założyłem, że jeżeli dało się obić o drzewo, to się obił. O ziemię, o podłogę na korytarzu, podłogę w sekretariacie, dywany, trawę, gałęzie, wszystko po kolei. A jeżeli o coś się nie dało obić, to i tak to zrobiłby. Czyżby jakiś ukryty fetysz albo inna skłonność? Chyba nawet wolałem nie wiedzieć. Ale z drugiej strony nieszczęśnik wyglądał jak siedem, cóż, nieszczęść i to był raczej odpowiedni moment, żeby potrenować z nim nie wpadanie na ściany. A z trzeciej - nawet jak na siedem nieszczęść, było w nim coś chwytającego, odprężającego, swobodnego.
— Spróbujemy, może zbroja z foli okaże się lepsza niż zaklęcie lewitujące... — mruknął, a ja parsknąłem śmiechem, akurat w najmniej dogodnym momencie, gdy chłopak znikąd wyjął aparat i pstryknął mi fotkę. Przewróciłem oczami, kręcąc głową. Jeżeli w trakcie łażenia patrzał przez obiektyw, to nic dziwnego, że robił koziołki. Chociaż? Mało go znałem, a już po raz kolejny widziałem, jak upada na prostej powierzchni bez żadnej pomocy z zewnątrz. 
— Więc gdzież mam szukać mego ewentualnego ratunku przed następnymi uszczerbkami na zdrowiu oraz panelach?.
— Chodź za mną, chyba mam pomysł — roześmiałem się, złapałem chłopaka za rękę i pociągnąłem za sobą. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis