niedziela, 14 października 2018

Mam sprawę [4]

Przez chwilę mężczyzna trawił moje słowa i póki pstryczek nie skoczył, nalałam mu kawy do filiżanki, a do swojej oczywiście herbaty, bo co innego mogłabym pić? Prawie widziałam i słyszałam, jak mu trybiki przeskakują, gdy z jego ust padały kolejne pytania związane z moim planem i jakoś w moim serduchu ciepło się rozlało oraz ulżyło, bo dyrektor nie posłał mnie do diabła. Czyli jakaś szansa była.
— Jakiego rodzaju herbaciarnię? Jakiś budynek, ziemia na oku? Brak alkoholu dla dzieciaków pewnikiem? Uprawnienia i resztę sobie wyrobisz? — Zmrużył oczy, mierząc uważnym wzrokiem moją osobę, a ja się rozluźniłam, bo udało mi się zaciekawić Mińska.
— Co ma pan na myśli, pytając jakiego rodzaju? Z wyborem miejsca wolałam poczekać, aż otrzymam pańską odpowiedź. — Chociaż musiałam przyznać, że kawałek ziemi na moją wymarzoną herbaciarnię miałam upatrzoną, jednak wolałam się nie zapędzać za daleko z nadziejami i marzeniami, coby nie czuć rozczarowania ani irytującego niedosytu. Przy pytaniu z alkoholem moje usta drgnęły, a uśmiech stał się bardziej rozbawiony. — Gdybym lubowała się w rozpijaniu ludzi, których porywam na herbatki i przystawała na prośby podania czegoś mocniejszego, wierzę, że więcej osób chciałoby pijać u mnie herbatę. Wszystkie formalności, uprawnienia, et cetera załatwię — powiedziałam i upiłam łyk ciepłego naparu, nie bardzo wiedząc, co zrobić z dłońmi. Niby plan rozpisany punkt po punkcie w notatniku miałam, jednak nadal wrażenie, że czegoś ciągle brakuje, mnie nie opuszczało i nawet w tym momencie moje myśli krążyły wokół tego tematu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

.
.
.
.
.
.
template by oreuis